W środę (19 października) po południu władze na Kremlu wprowadziły stan wojenny w obwodach donieckim, ługańskim, zaporoskim i chersońskim, które 30 września Kreml uznał za część terytorium Rosji.
Władimir Putin wydał również dekret przewidujący ograniczenia wjazdu i wyjazdu z sześciu rosyjskich regionów graniczących z Ukrainą, a także z okupowanego Półwyspu Krymskiego.
O wczorajszą decyzję Kremla był pytany w “Expressie Biedrzyckiej” gen. Jarosław Kraszewski. - Czy pana zdaniem wprowadzenie stanu wojennego realnie zmieni coś na tym froncie, jeżeli chodzi o działania wojenne? - pytała Kamila Biedrzycka.
- Wprowadzenie tego dekretu może zmienić tylko to, że Federacja Rosyjska będzie miała ułatwioną ewakuację ludności cywilnej ze strefy działań wojennych. To jest właśnie ten Donbas i Chersoń. Chersoń jest w tym momencie kluczowym punktem zarówno dla strony ukraińskiej, jak i rosyjskiej. Administracja kremlowska będzie robiła wszystko, żeby to miasto obronić, a z drugiej strony Ukraińcy będą robić wszystko, żeby je odzyskać, bo jest to uwolnienie korytarza dostępowego do Krymu. Przegrana w tym ze strony Rosji będzie wielką porażką i kolejnym błędem strategicznym - powiedział generał.
Mieszkańcy terenów okupowanych przez Rosję zostaną zmuszeni do walk ze "swoimi"? Gen. Kraszewski: to prawdopodobne
Zdaniem wojskowego mówiąc o wprowadzeniu stanu wojennego, warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. - Prawdopodobnie w związku z tym, że Federacji Rosyjskiej brakuje żołnierzy, mieszkańcy tych republik będą zmuszani do przymusowego wicelenia do struktur sił zbrojnych i będą natychmiast wysyłani do strefy działań bezpośrednich, gdzie każe im się podjąć walkę z oddziałami ukraińskimi - tłumaczył gen. Kraszewski.
- Czy to będzie skuteczne? - dopytywała dziennikarka. - Bo jeśli żołnierza wciela się do wojska na siłę, szczególnie jeśli ma walczyć przeciwko swoim, to żaden to żołnierz - oceniła Biedrzycka, z czym zgodził się jej rozmówca.
Jak zauważył wojskowy od czasu ogłoszenia w Rosji częściowej mobilizacji, pojawiają się doniesienia o tym, że żołnierze są wysłani na front bez szkolenia zgrywającego. - Ja wielokrotnie podkreślałem, że żywotność takiego żołnierza liczona jest od kilku minut do maksymalnie kilku godzin. Oni są bezwartościowi. Nie mają odpowiedniego morale, nie mają motywacji do tego, żeby podejmować działania z narażeniem zdrowia i własnego życia. Także jest to zabieg zupełnie bezsensowny - stwierdził generał.
Polecany artykuł: