Tomasz Lis

i

Autor: AKPA Tomasz Lis

Słynny dziennikarz w wywiadzie po aferze

Tomasz Lis o pracy Jadczaka: "Bierzemy tych, co mu zwymiotują na głowę tak, żeby smród rozszedł się na cały kraj"

2022-10-03 13:40

Tomasz Lis (56 l.) udzielił wywiadu w "Krytyce politycznej" po aferze mobbingowej, jaka rozgorzała wokoło niego w redakcji "Newsweeka". Nie sposób było więc nie poruszyć tego tematu w trakcie rozmowy ze słynnym dziennikarzem. Zdaniem Tomasza Lisa całe zamieszanie jest na wyrost, a on sam chciał opuścić redakcję już znacznie wcześniej.

Tomasz Lis udzielił wywiadu Agnieszce Wiśniewskiej z Krytyki Politycznej. W długiej rozmowie z dziennikarką zauważa, że w zasadzie odejść z "Newsweeka" chciał już na długo przed aferą mobbingową, jaka wybuchła na przełomie maja i czerwca tego roku. - Gdzieś na początku września 2021, powiedziałem swoim współpracownikom, że moje małżeństwo z firmą i z gazetą dobiega końca. W tamtym momencie chodziło o radykalnie rozbieżne wyobrażenia co do tego, w jaką stronę ma iść gazeta – nie w sensie merytorycznym, ale modeli subskrypcyjnych - tłumaczył w rozmowie Lis.

Szymon Jadczak odegrał się na Tomaszu Lisie? Dziennikarz podaje swoją wersję

Zdaniem Tomasza Lisa artykuł autorstwa Szymona Jadczaka z Wirtualnej Polski, który rozpoczął zamieszanie wokół byłego naczelnego "Newsweeka", powstać miał mimo ewidentnego konfliktu interesów.W lutym tego roku osobiście odstrzeliłem rozmowy o przejściu autora tekstu, red. Jadczaka, z Wirtualnej Polski do „Newsweeka”. Jestem ciekaw, czy jego przełożeni wiedzieli o tym konflikcie interesów, kiedy Jadczak pisał później tekst o mnie? Czy tę wiedzę zignorowali, czy autor postanowił im o tym w ogóle nie wspominać? Jeśli w podobnej sytuacji znajdują się sędziowie, wyłączają się z procesupodkreślił Tomasz Lis.

Jak przyznaje były naczelny "Newsweeka", ciężko było się przeciwstawić fali doniesień na jego temat, które w jego opinii były "plotkami, insynuacjami, oszczerstwami". Ostro wypowiada się o akcji, która w jego opinii była od początku do końca zaplanowanym działaniem. - Szło o załatwienie wroga w ramach wielkiej kampanii zniesławiającejpodkreślił Tomasz Lis.

Tomasz Lis atakuje. Padły słowa o "zwymiotowaniu na głowę"

Tomasz Lis nie zostawił suchej nitki na procesie powstawania artykułu Szymona Jadczaka, który boleśnie uderzał w jego osobę. Jak zarzucił dziennikarz, główny oskarżający go o mobbing to osoba niewiarygodna, która jednak miała się przydać w celu zniszczenia go. - Ktoś, kto chce się nazywać dziennikarzem śledczym, musi weryfikować źródła. Gdyby autor nim był, to po dziesięciu minutach wiedziałby, za co jego główny informator wyleciał z dwóch kolejnych redakcji. Ale po co weryfikować wiarygodność źródeł, kiedy celem jest zniszczenie Lisa. Bierzemy więc do tekstu tylko tych, co mu zwymiotują na głowę tak, żeby smród rozszedł się na cały kraj - podsumował Tomasz Lis w wywiadzie.

Do wywiadu Tomasza Lisa odniósł się już w specjalnym oświadczeniu Szymon Jadczak. Poniżej prezentujemy jego treść:

8 lipca 2021 r. w Warszawie panował upał. Według archiwalnych serwisów, temperatura odczuwalna wynosiła ok. 30 stopni. Pewnie dlatego Tomasz Lis na spotkanie ze mną o godz. 11 w kawiarni przy ul. Francuskiej przyszedł w krótkich spodenkach i koszulce. 

Dość szybko na czole Tomasza Lisa pojawił się pot. Nie wiem czy to z powodu pogody, czy dlatego, że zdecydowanie zareagowałem na jego propozycję przejścia do Newsweeka. Moja odpowiedź była zdecydowana, bo Lis w trakcie rozmowy obrażał mojego obecnego pracodawcę, czyli Wirtualną Polskę oraz mojego kolegę, jednego z byłych dziennikarzy Newsweeka. Wyrażał się także niepochlebnie o swoich podwładnych z Newsweeka. Szybko podziękowałem za propozycję. 

Zapamiętałem z tego spotkania jeszcze fakt, że Lis jako ostatecznego argumentu użył faktu, że w Newsweeku będę miał swój podcast. Uznałem to za żenujące, ale pożegnaliśmy się bez urazy.

Po kilku miesiącach, w lutym 2022 r. Lis znowu się odezwał. Pisał na Twitterze. Zakładam, że przed udzieleniem wywiadu Agnieszce Wiśniewskiej nie odświeżył sobie tej konwersacji. Z wiadomości wynikało, że Lis ma dla mnie ofertę dużo ciekawszą. Kilka osób w nieoficjalnych rozmowach potwierdziło mi, że Lis rzeczywiście ma dla mnie poważną propozycję. Odpowiedziałem Lisowi, że możemy się spotkać. Nie byłem zainteresowany zmianą pracy, ale skoro rozmawiam z gangsterami i kibolami, to dlaczego nie pogadać z naczelnym dużego tygodnika? Umówiliśmy się w tym samym miejscu 18 lutego o godz. 12. 

Ale dzień przed Lis odwołał spotkanie. Napisał, że doszły do niego słuchy, że niepochlebnie wyrażam się na temat jego i jego pracy, więc jest zmuszony odwołać spotkanie. No cóż, kiedyś w końcu szacowny redaktor Newsweeka musiał zrobić risercz na mój temat… Nie wiem o jakim konflikcie interesów teraz mówi, skoro to on bardzo chciał mnie zatrudnić.

O tych spotkaniach informowałem swoich przełożonych, ale i wielu znajomych z branży. Traktowałem to jak anegdotę. Gdy kilka miesięcy później rozpocząłem pracę nad tekstem o tym, co Tomasz Lis robił pracownikom i pracowniczkom Newsweeka, uznałem to za ironię losu. Oto przyszło mi odkrywać ciemną stronę człowieka, który składał mi poważne propozycje pracy. Nie wiem czy historia ostatnich miesięcy czegoś go nauczyła, skoro kłamie w wywiadzie, używając przy tym słów „odstrzeliłem (…) Jadczaka”. Wciąż liczę, że sprawa rozstania Tomasza Lisa z redakcją Newsweeka zostanie kiedyś dokładnie wyjaśniona przez niego albo przez właściwe organy państwa.

Poniżej galeria, w której możecie zobaczyć, jak przez lata zmieniał się Tomasz Lis

Sonda
Czy Tomasz Lis powinien wejść do wielkiej polityki?
Express Biedrzyckiej - Dura: Ukraina wygra tę wojnę