„Super Express”: – Mam wrażenie, że wcześniej skończy się wojna na Ukrainie niż ta polsko-polska...
Zbyszek Zaborowski: – Całkowicie wojna polsko-polska nigdy nie wygaśnie, bo Polaków łączy patriotyzm i historia, ale dzieli też bardzo dużo. Narastają na nowo, bardzo dynamicznie, różnice majątkowe i w bieżących dochodach, utrzymują się podziały kulturowe. Polaków dzieli również stosunek do tradycji, wiary, jak i do wyzwań współczesności. Różnie również postrzegają otaczający ich świat, a zwłaszcza tzw. Zachód. Widać nurt zachowawczy w myśleniu rodaków i bardziej progresywny czy modernistyczny. Te podziały łatwo nie znikną. Musimy również uzgodnić podstawowe interesy Rzeczypospolitej, które muszą być respektowane niezależnie od podziałów politycznych i interesów różnych grup społecznych.
– Ładnie powiedziane, w kaznodziejskim stylu. Tymczasem prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził: „Odrzucenie niemieckiej propozycji rozmieszczenia w Polsce wyrzutni rakiet Patriot jest zdradą lub głupotą…”. Pana zdaniem: Kaczyński jest zdrajcą czy głupcem?
– Jarosław Kaczyński forsuje swoją koncepcję społeczeństwa i państwa per fas et nefas (godziwymi i niegodziwymi sposobami - AB). W każdej sytuacji, niestety również w sprawie bezpieczeństwa państwa. Pomoc Niemiec w systemach antyrakietowych i samolotach nie zgadza się z obrazem Niemców jako wroga, który Kaczyński kreuje. Naraża na szwank bezpieczeństwo RP. Polska ma baterię Patriotów, w fazie testów i szkolenia obsługi. Amerykanie dwoma innymi zabezpieczają centrum logistyczne w Rzeszowie i siebie. Polska potrzebuje pilnie zabezpieczenia własnej przestrzeni powietrznej. Wszyscy wiedzą, również Kaczyński, że Niemcy nie wyślą Patriotów, obsługiwanych przez żołnierzy Bundeswehry, na Ukrainę, poza granice NATO. Kaczyński działa wbrew istotnym interesom RP, dla utrzymania fobii antyniemieckiej w grze wyborczej.
– Szkoda, że nie dowiedzieliśmy się, kim jest prezes PiS. Trudno. A może on obawia się, że Niemcy wystawiliby rachunek za wypożyczenie Patriotów z ich obsługą. Mogliby przez to zmniejszyć sumę odszkodowań za straty zadane Polsce w II WŚ. To tak półżartem...
– Jarosław Kaczyński chce być Naczelnikiem Piłsudskim w XXI w. Niemcy przekazali nam już swego czasu połowę swoich czołgów, na tzw. chodzie za symboliczne pieniądze, ok. 250 Leopardów za ok. 300 mln euro i wszystkie poenerdowskie MiG-i-29, po euro za sztukę. Niemcy mają do nas większe zaufanie niż polski rząd do nich. Myślę, że wyszli już dawno z założenia, że w razie czego tym razem będziemy bronić Berlina od wschodu, a nie atakować go, chociaż ostatnio mogły ich najść pewne wątpliwości. Reparacje Polsce się należały, ale wielkie mocarstwa, które o nich decydowały, w latach 50. same z nich zrezygnowały, a w ślad za nimi – rząd polski. Można się ubiegać o odszkodowania i takie sformułowanie znalazło się w nocie do rządu federalnego, sporządzonej w pocie czoła w okresie przedwyborczym po 6 latach gadania o reparacjach i robienia ludziom wody z mózgu. Reparacje, o które niby walczy polski rząd są nierealne, a miliardów euro, które czekają na nas w Brukseli rząd podjąć w praktyce nie chce, za ważniejsze uznając prawo do robienia z sądami tego, co rząd zechce. A Polska jako państwo zadłuża się gwałtownie, inflacja rośnie w dużym tempie i grozi nam bankructwo. To jest działanie na szkodę RP.
– No to nie głupiec, nie zdrajca, ale szkodnik. A propos lat „gadania” itd. Był pan wielokrotnie posłem. Przydał się choć raz immunitet poselski. PiS chce go ograniczyć. To dobrze, że Zjednoczona Prawica przypomniała sobie o tym, po 7 latach rządów?
– Mnie osobiście nie przydał się, ale w sytuacji zaostrzającej się walki politycznej i ręcznie zarządzanej prokuratury przez członka rządu - ministra niesprawiedliwości, byłbym bardzo ostrożny w ograniczaniu immunitetu parlamentarzystów i sędziów. Fakt, że Zjednoczona Prawica przypomniała sobie o immunitecie rok przed wyborami, po 7 latach rządów jest znamienny. Myślę, że można rozważyć ograniczenie immunitetu do spraw związanych z wykonywaniem mandatu – na przyszłość, od nowej kadencji parlamentu.
– Wróćmy do wojenki polsko-polskiej. Nie sądzi Pan, że idea Kali ukraść krowa jest dobrze, Kalemu ukraść krowa – jest źle. Cztery lata temu w Śląskiem jeden radny „zdradził” wyborców i przeszedł na stronę PiS dając mu władzę w sejmiku wojewódzkim. Niedawno czterech pisowców, w tym szef jego okręgowych struktur, „opuścili szeregi PiS” i stali się samorządowcami.
– Zasada Kalego w polityce ma starą genezę, znacznie sprzed epoki Sienkiewicza, jak i obawiam się – dużą przyszłość. Radni wojewódzcy, jak rozumiem, samorządowcami byli już wcześniej, a nie tylko politykami partyjnymi. Argumenty marszałka Chełstowskiego, które przedstawił publicznie, wyjaśniając swoją woltę, są istotne i moim zdaniem trudne do podważenia. Antyunijna polityka obecnego rządu pozbawia środków rozwojowych cały kraj, w tym region śląski. Program dla Śląska jest realizowany w minimalnym stopniu. Chęć przejęcia lotniska regionalnego w Pyrzowicach przez CPK oznaczałaby jego zmierzch, a być może w przyszłości – zamknięcie dla ruchu międzynarodowego. Rząd i samorząd regionalny powinny też ściśle współpracować z Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolią, zwłaszcza w zakresie rozwiązania problemów publicznego transportu zbiorowego w ramach regionu. No i ten Fundusz Górnośląski, który wymaga sanacji. Potrzebna jest dobra zmiana!
– Dyplomatyczna odpowiedź. Jeśli wyborcy wybrali na posła, senatora czy radnego X z partii Y, to czy taka osoba, która „opuszcza szeregi” lub „zdradza” nie powinna tracić mandatu na rzecz osoby z partii Y, która w wyborach uzyskała drugi wynik? Jest pan „za” czy „przeciw”? Tak czy nie?
– Konstytucja RP traktuje mandaty publiczne jako wolne. Poseł RP reprezentuje naród. Moim zdaniem powinien reprezentować również swój region i okręg wyborczy. Odpowiednio radny każdego szczebla w sprawie swojej małej ojczyzny. Dyscyplina partyjna i centralizacja partii politycznych, brak wewnętrznej demokracji i otwartej debaty pozwala dzisiaj szefom partii kontrolować rząd, a parlament, który powinien kontrolować rząd jest jemu w większości podporządkowany. Podobnie jest w gminach, gdzie prezydent czy wójt kontroluje radę przy pomocy różnych instrumentów. Dopóki tego nie zmienimy, nie będę skłonny przywiązywać parlamentarzystów czy radnych do partii w każdej sytuacji i czynić ich niewolnikami różnych Kaczyńskich czy Czarzastych.
– To już nie wiem, czy jest pan za czy przeciw… Lideruje pan Stowarzyszeniu Lewicy Demokratycznej, z aspiracjami przeistoczenia się w partię. Również na udział i sukces w najbliższych wyborach do parlamentu?
– Budujemy socjaldemokratyczne Stowarzyszenie; zwracam uwagę, że Socjaldemokracja zawiera w sobie demokrację. Podjęliśmy już współpracę z różnymi partiami lewicowymi – Unią Pracy, PPS, Socjaldemokracją Polską, Ruchem Ludzi Pracy i innymi stowarzyszeniami. Chcemy zjednoczyć całą demokratyczną lewicę. Opowiadamy się też za wspólną listą wyborczą całej demokratycznej opozycji. Jak będzie to wyglądać w praktyce – czas pokaże już niedługo…
Polecany artykuł: