Kilka tygodni temu “Newsweek” ujawnił część zeznań wspólnika Falenty, Marcina W. Z protokołów wynika, że nagrania nielegalnych podsłuchów, które wywołały w Polsce w 2014 r. tzw. aferę taśmową, najpierw zostały sprzedane rosyjskim służbom.
W rozmowach z portalem tvp.info oraz "Rzeczpospolitą" Marek Falenta, bohater afery taśmowej, stwierdził, że “nigdy nie spotkał nikogo z rosyjskich służb, nie znał nikogo z osób, które Marcin W. przedstawił mu w Kemerowie i nigdy nikomu nie sprzedał żadnych nagrań”.
- Nikomu nie obiecywałem żadnych nagrań ani nikt ich ode mnie nie chciał. Nie rozmawiałem o tym nigdy z Marcinem W. Rozumiem jego sytuację procesową i dlaczego tak musi mówić. W wyniku popełnionych tak wielu przestępstw grozi mu recydywa i walczy o jak najmniejszy wymiar kary - tłumaczył Falenta.
Bohater afery taśmowej tłumaczył również, że do wizyty w Rosji został przekonany przez byłego wspólnika i to właśnie on prowadził spotkanie biznesowe z Rosjanami.
- Jeżeli ktoś jest w stanie sobie wyobrazić, że sprzedaję nagrania Rosjanom, których widziałem pierwszy raz w życiu, to musi mieć ogromną wyobraźnię, co najmniej taką jak W. - ocenił.
Marek Falenta atakuje Tuska. “Powinien odpowiedzieć karnie”
Falenta był pytany również o rzekomą łapówkę, jaką miał otrzymać syn lidera PO Donalda Tuska, a wówczas premiera, Michał Tusk. - Odpowiedź na to pytanie pozostawię sobie na komisję śledczą bądź weryfikacyjną - odparł.
W swoim komentarzu Falenta ocenił również, że jego firma została zniszczona na zlecenie polityczne, a Donald Tusk - zdaniem bohatera afery taśmowej - ostatnio się do tego przyznał. Stwierdził także, że lider PO “złamał prawo i powinien odpowiedzieć karnie”. - Za jego rządów było wiele takich nielegalnych interwencji na polskich przedsiębiorcach - powiedział.