Przypomnijmy: w pancernym bmw, którym jeździł Andrzej Duda, założono w połowie lutego wycofaną z użytku oponę. Trzy tygodnie później, 4 marca, ta właśnie opona rozleciała się, gdy samochód wiozący prezydenta pędził autostradą A4. O wszystkich ustaleniach dziennikarzy "Rzeczpospolitej" pisaliśmy (TUTAJ). Warto dodać, że o jako pierwsi o swoich podejrzeniach względem jakości feralnej opony pisaliśmy na SE.pl (TUTAJ).
Po tekście w gazecie minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak wszczął w BOR zewnętrzną kontrolę. To dowód braku zaufania wobec szefa Biura Andrzeja Pawlikowskiego, którego zespół wyjaśniał w wewnętrznym postępowaniu przyczyny wypadku.
W piątek późnym wieczorem BOR wydał oświadczenie, w którym potwierdził informacje o nieprawidłowościach. Jak możemy w nim przeczytać: „Wstępne wnioski z realizowanych w Biurze Ochrony Rządu czynności dały podstawę do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, odpowiedzialnych za nieprawidłowości w ramach obsługi transportowej, jak również stanowiły przesłanki rozwiązywania umów o pracę z pracownikami naruszającymi podstawowe obowiązki pracownicze". Również dopiero w piątek płk Pawlikowski złożył zawiadomienie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy Biura i narażenia prezydenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Nie wyjaśniono, kogo wskazano w zawiadomieniu i czy wśród nich był szef ochrony Dudy Bartosz Hebda, który zdecydował o wyborze tego auta.
Jak dodatkowo ustalili dziennikarze gazety, BOR miało już w lutym nowy komplet opon do samochodu prezydenta. Sprowadziło je od Bawaria Motors z Warszawy, dilera, z którym od sierpnia 2015 r. ma podpisaną umowę na dostarczanie pełnego asortymentu oryginalnych części do bmw. Nowego ogumienia jednak nie założono. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że po prostu założono je do drugiego bmw, które również nie miało zimowych opon. BOR nie ustosunkowało się jeszcze do tych zarzutów.
Zobacz także: Duda ,,jadł z koryta" KOD-owca?