Według dziennikarzy opona uległa uszkodzeniu już 20 stycznia, podczas podróży prezydenta do Krakowa. Duda przesiadł się wówczas do innego samochodu a pancerne BMW wróciło do Warszawy na lawecie. W BOR-owskim magazynie części nie było jednak opon, które można byłoby założyć w tym nietypowym aucie, ponieważ trzeba je zamówić u producenta samochodu.
Według ustaleń ,,Rzeczpospolitej" auto stało prawie miesiąc. Czekano no nowe ogumienie. Jednak już 15 lutego zapadła w BOR decyzja o założeniu opony, która znajdowała się już w magazynie części wycofanych z eksploatacji i była przeznaczona do utylizacji. Stało się tak, ponieważ pojawiła się pilna potrzeba wykorzystania limuzyny. To właśnie ta opona rozpadła się 4 marca na autostradzie podczas powrotu prezydenta z Karpacza.
Warto dodać, że o jako pierwsi o swoich podejrzeniach względem jakości feralnej opony pisaliśmy na SE.pl (TUTAJ).
Jakie jeszcze błędy popełnił, zdaniem dziennikarzy BOR? Z ich informacji wynika, że prezydent miał dolecieć z Warszawy do Karpacza śmigłowcem i wylądować na lądowisku hotelu Gołębiewski w kurorcie. Ustalenia w dniu wyjazdu zmieniła Kancelaria Prezydenta. Duda poleciał do Wrocławia, skąd odebrała do, przywieziona z Warszawy na lawecie limuzyna. Jak jednak twierdzą dziennikarze, stromego, 100-metrowego odcinka od ulicy do stacji wyciągu na Śnieżkę nie mógł pokonać żaden samochód poza terenowym GOPR-u. Tymczasem szef ochrony prezydenta Bartosz Hebda, który siedział obok prezydenckiego kierowcy, podjął decyzję o próbie wjazdu 3,5-tonowym bmw. Na pełnym gazie, z rozpędu mimo kamieni, lodu. Wiele wskazuje na to, że sparciała opona wtedy została uszkodzona.
Według dziennikarzy kierowca, choć uratował prezydenta, miał mieć wcześniej informacje z komputera pokładowego, że jest problem z ciśnieniem powietrza w oponie. Dlaczego nie zareagowano jak należy (czyli albo przesadzić prezydenta do bezpiecznego auta lub zwolnić do 80km/h na godzinę,. zgodnie z zaleceniem producenta). Osoba znająca kulisy śledztwa mówi: - Delegacja gnała do Wisły, spóźnienie było blisko godzinne. Taką decyzję podjęto z kimś z Kancelarii i szefem ochrony prezydenta.
Jak słusznie zauważył Konrad Piasecki:
Jeśli wszystko się zgadza - to jest tekst kończący karierę szefa BOR. I chyba nie tylko jego https://t.co/7Tc8xwFAFy
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) 18 marca 2016
To nie koniec błędów. W kolumnie z prezydentem jechał także samochód nieuprzywilejowany, czego zakazuje prawo i zarządzenia wewnętrzne BOR. Był to cywilny volkswagen sharan Kancelarii Prezydenta. Jechał w nim Marcin Kędryna, prezydencki specjalista od mediów społecznościowych. Zapytaliśmy w Kancelarii i BOR, kto zdecydował o tym, że ten samochód znalazł się w kolumnie. Rzecznik prezydenta Marek Magierowski odesłał nas do Biura, a ono zasłoniło się „klauzulą niejawności".
Sam Kędryna zareagował na te fakty na Twitterze:
Tekst o wypadku PAD w Rzepie w sporej części to bzdury. Tak łatwo weryfikowalne, że na miejscu redaktorów zapadłbym się ze wstydu pod ziemię
— Marcin Kędryna (@marcin_kedryna) 17 marca 2016
Za logistykę, w tym transport i zakupy, odpowiada płk Jacek Lipski, wiceszef BOR. Dlaczego przez półtora miesiąca nie udało mu się kupić opon do bmw? Biuro nie odpowiedziało dziennikarzom w czwartek na to pytanie. Szefostwo BOR wszczęło do tej pory postępowanie dyscyplinarne wobec dwóch pracowników stacji obsługi pojazdów, którzy 3 marca dopuścili samochód do jazdy. Zwolniono również szefa wydziału transportu.
Zobacz także: Dali Dudzie dziadowskie opony? Koszt nowych to 70 tys złotych. Śledztwo "SE"