- W ministerstwie premier komunikował się najczęściej drogą e-mailową. Nie było tak, że ktoś do niego napisał e-maila, a premier nie odpisywał. To może zaskakujące, ale zawsze był dostępny. W pracy pojawiał się bardzo różnie, ze względu na mnogość zadań do wykonania. Także przez to, że pracował zarówno w Ministerstwie Rozwoju. jak i w naszym gmachu przy ul. Świętokrzyskiej. Potrafił przyjechać po południu i pracować do późnego wieczora. Ostatnie e-maile urzędnicy dostawali od niego o pierwszej w nocy, a pierwsze nad ranem - mówi nam anonimowo jego bliski współpracownik.
W komunikacji e-mailowej i SMS-owej premier bardzo lubi używać emotikonów (symboli do wyrażania emocji wysyłanych w telefonach albo w internecie - przyp. red.). I to bardzo różnych, zależnie od sytuacji. Raz jest to puszczenie oczka, innym razem uśmiech. - Ale bywa, że prześle też złość - dodaje nasz informator urzędnik. A jak oceniali premiera urzędnicy z resortów, którymi kierował? - Konkretny, wymagający i mający nieprawdopodobną pamięć szef. Nie można liczyć u niego, że jak się jakiegoś zadania nie zrobiło, to on tego nie zauważy. Na pochwały u premiera trzeba zasłużyć. Jak każdy wymagający szef docenia dopiero wtedy, jak człowiek się w czymś wyróżni - kończy nasz informator.
Zobacz także: Oto rząd Mateusza Morawieckiego. Będą niespodzianki?