Prokuratura Okręgowa w Łodzi miała zainteresować się słowami zmarłego posła, który pięć dni przed swoim tragicznym wypadkiem mówił, że gdy grał na giełdzie, to przyszli do niego „smutni panowie". Jak wtedy twierdził: - Dopóki nie przekroczyłem określonej wartości aktywów, to nikt się mną nie interesował. Wyjaśniał przy tym, że w imieniu „pewnego pana" przyszli do niego mężczyźni, którzy dali mu do zrozumienia, aby nie interesował się spółkami tego człowieka, bo wiedzą, gdzie mieszka i już wystarczająco dużo zarobił. Wójcikowski uznał te słowa za groźby.
Badając ten wątek prokuratura przesłuchała żonę Wójcikowskiego, dwóch posłów Kukiz'15 oraz dwóch asystentów zmarłego. Jeden z nich zdradził jednak dziennikowi: - Pokazali wydruk artykułu, który opisywał historię ze „smutnymi panami", ale to sprawa sprzed około dekady, więc nie ma związku ze śmiercią. Mówiłem im, że tropem może być ustawa hazardowa, którą Rafał krytykował.
Przypomnijmy, że okolicznościowym wypadku posła Wójcikowskiego wciąż towarzyszą kontrowersje i rozbieżne zeznania świadków. Niedługo nową ekspertyzę ws. wypadku ma przedstawić Instytut Sehna. Dodatkowo, aby rozwiać część wątpliwości, prokuratura w Łodzi zdecydowała się przeprowadzić eksperyment drogowy.
Zobacz także: Kolejny WYPADEK posłów Kukiza. Zajmowali się tym, czym poseł, który zginął w tragiczny sposób
Przeczytaj również: Szokujące fakty ws. wypadku posła Kukiz 15' Rafała Wójcikowskiego. - To nie był zwykły wypadek, ale...
Polecamy ponadto: Wypadek posła Wójcikowskiego. Kto kłamie?