Ciekawa jest rozmowa „Wirtualnej Polski” przeprowadzona przez Patryka Michalskiego („Jakub Chełstowski o PiS: Podkładanie świń i donosy”). Zapytany przez dziennikarza o to czym różni się polityczna zdrada Wojciecha Kałuży od jego politycznej zdrady, rozmówca stwierdził: „Nigdy nie nazywałem tego zdradą, bo polityka to jest gra dla twardych chłopców”. Marszałek uważa, że skoro Kałuży Koalicja Obywatelska dała polityczne obietnice, których nie dotrzymała, to wybrany z jej listy Wojciech Kałuża miał „prawo zrobić ze swoim mandatem pochodzącym z wyborów, co chce, a reszta to kwestia indywidualnej oceny”. Dziennikarz wydaje się nie podzielać tej opinii, bo uważa, że „Kałuża zdradził Koalicję Obywatelską, a pan - PiS. Ponad 33 tys. wyborców tej partii oddało na pana głos”.
Jakub Chełstowski wyjaśnia, dlaczego zdecydował się przejść na stronę dotychczasowej opozycji w sejmiku śląskim: „Zapisałem się do PiS w 2017 r., bo wiedziałem, że jest realizowany program dla Śląska. To była wielka konferencja w Katowicach, zapowiedź potężnych inwestycji w wodór, czystą energię, infrastrukturę. To miało być prawie 60 mld zł na zmiany technologiczne. Mój tata był górnikiem, przez ponad 20 lat robił na grubie. Wiem, jaka to jest ciężka praca i nie chcę, żeby Ślązacy taką ciężką i niebezpieczną pracę uprawiali do końca życia. PiS obiecał ten program i wielokrotnie prosiłem, żeby był realizowany. Bez tych pieniędzy transformacja na Śląsku się nie uda”.
Dodał, że chce nadal pracować z rządem. „Ale czy rząd będzie chciał współpracować ze mną, trudno mi powiedzieć”. W decyzji podjętej zarówno przez niego, jak i wspomnianego – dziś już b. wicemarszałka śląskiego – Kałuży, jak i swojej, rozmówca „WP” nie widzi niczego, co można byłoby nazwać korupcją polityczną. „Nie nazwałbym tego korupcją polityczną, bo polityka to jest gra dla twardych ludzi. Takie transfery mamy od czasów Arystotelesa. To się dzieje od dziada pradziada…”. Zobaczmy jak w przeszłości, nie tak odległej, dokonywały się w Polsce polityczne transfery.
Oto kilka przykładów, nie ułożonych chronologicznie. W październiku 2021 r. posłanka Monika Pawłowska Porozumienia Jarosława Gowina (po pól roku w nim obecności) przechodzi do Klub Parlamentarnego PiS. Bo nie mogła „akceptować destabilizacji funkcjonowania państwa polskiego dla prywatnych celów politycznych”. Nim znalazła się w Porozumieniu, była wiceprzewodniczącą KP Lewicy. Europoseł Jacek Saryusz-Wolski był w latach 2006-2010 wiceprzewodniczącym PO. Z jej listy dostał się do Parlamentu Europejskiego w 2004 r. W 2019 znów został europosłem, ale już z listy PiS. W 1999 r. w szok wprowadził tzw. solidarnościowców, zasłużony działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, Andrzej Celiński. Wtedy wstąpił do SLD, co jego dawne środowisko polityczne określiło jako „zdradę”. Z transferów politycznych, godnych markowego piłkarza, znany jest Ryszard Czarnecki (wywodzący się z zapomnianego już Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego), obecnie europoseł PiS. Nim znalazł się w szeregach tej partii zdążył podziałać w Samoobronie. Nie był osamotnionym wśród polityków w miłości do partii Andrzeja Leppera. Swój epizod miał w niej b. komunista, potem socjaldemokrata i wieloletni lider SLD, Leszek Miller. W 2007 r. wystartował w biało-czerwonym krawacie w wyborach do europarlamentu. Wyjechał z nich na tarczy. Ale wszedł do niego w 2019 r. z listy Koalicji Europejskiej (PO PSL, SLD , Zieloni). Wspomnieć należy jeszcze o transferach politycznych (voltach, zdradach, zmianie poglądów – jak kto woli) tak znanych polityków jak… Michał Kamiński (z PiS do PO – w 2010 r.). Radosław Sikorski (z PiS do PO – 2007 r.). Zyta Gilowska (z PO do PiS – w 2005 r.). I tak dalej i tak dalej. „Polityka to jest gra dla twardych ludzi. Takie transfery mamy od czasów Arystotelesa. To się dzieje od dziada pradziada” – przypomnijmy ocenę Jakuba Chełstowskiego (d. PiS, obecnie bezpartyjnego samorządowca popierającego Koalicję Obywatelską).
Polecany artykuł: