Z planów budżetu Kancelarii Sejmu na 2023 rok wynika, że politykom zaciskanie zębów nie grozi. Wzrost kwoty bazowej, która stanowi podstawę do obliczania wypłat polityków, o 8 proc. wyjdzie nie tylko prezydentowi na dobre. Zgodnie z planem pensja premiera i marszałków podskoczy o 1600 zł, ministrom skapnie 1400 zł więcej, a równe 1000 zł ekstra dostaną posłowie. - Jakoś mnie to specjalnie nie chłodzi, ani nie grzeje. Ja się nad tym nie zastanawiałem, ani tego nie oczekiwałem – mówi w rozmowie z "SE" Marek Ast (64 l.) z PiS.
Jerzy Borowczak mówi o tłustych kotach, a Korwin-Mikke o głosowaniu za inflacją
Z kolei Jerzy Borowczak (65 l.) z PO jest przekonany, że to nie posłowie będą największymi beneficjentami podwyżek - Myślę, że PiS chodzi o swoje tłuste koty, żeby te tłuste koty miały jeszcze więcej. Jeśli policzymy wszystkich, którzy mają skorzystać z tej podwyżki, to są tysiące ludzi. Tu chodzi nie tylko o 460 posłów.
Janusz Korwin-Mikke (80 l.) przestrzega przed przyzwyczajaniem parlamentarzystów do "głosowania za inflacją". - Moim zdaniem to jest zły pomysł i my będziemy głosowali przeciwko. Poseł mając nawet te 12 tys. zł z głodu nie umrze. Jeżeli posłowie będą mieli pensję rewaloryzowaną co każdą inflację, to będą głosowali za inflacją.
Władza tworzy sobie niemoralny wyjątek według Pawła Zalewskiego. Krzysztof Gawkowski mówi o dawaniu przykładu
Paweł Zalewski (58 l.) z Polski 2050 wskazuje w rozmowie z "SE", że poza parlamentem waloryzacji w strefie budżetowej nie ma. - W sytuacji, w której jest wielka inflacja, która dotyczy wszystkich i wszystkim odbiera pieniądze, gdy waloryzacji w strefie budżetowej nie ma, tworzenie wyjątku dla ludzi władzy jest niemoralne.
Krzysztof Gawkowski (42 l.) z Lewicy przekonuje zaś, że politycy powinni świecić przykładem. - Podwyżki są złym pomysłem. Powinniśmy dawać przykład, że staramy się rozumieć, co się dzieje w polskim domu. Te podwyżki niczemu dobremu nie służą – mówi poseł.
Poniżej galeria dotycząca kontrowersyjnych podwyżek dla polityków
Poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego, Marek Sawicki (64 l.), nie wątpi, że całe zamieszanie wokół podwyżek zostało wywołane właśnie po to, by odwrócić uwagę od innych, bardziej palących kwestii. - Byłem 7 lat ministrem i nie było żadnej podwyżki, żadnej premii. Dziwię się PiS, że w tej chwili w to idzie, ale trochę ich rozumiem, bo zamiast mówić o problemach Polaków, to lepiej interesować się tym, że posłowie znowu dają sobie po 1000 zł.
Marek Zuber: Ekonomicznie zasadne, ale niech też zacisną zęby
Ekonomista Marek Zuber (50 l.) wskazuje, że politycy też stracili na inflacji i wszechobecnej drożyźnie. Ale wybrali zły moment, by sobie to rekompensować. - Decyzja ekonomicznie jest uzasadniona, natomiast w obliczu słów, że trzeba zacisnąć zęby, to tego typu sytuacja jest po prostu słaba. Politycznie i PR-owsko klapa. Niech politycy też zacisną zęby i przetrwają ten trudny okres – komentuje Marek Zuber.
Polecany artykuł: