- Wielki powrót do Sejmu doświadczonego polityka Lewicy.
- Mowa o Marku Siwcu, który został szefem Kancelarii Sejmu.
- Czy za jego kandydaturą stoi sam Aleksander Kwaśniewski?
- Przypominamy, kim jest Marek Siwiec.
Sejmowa komisja regulaminowa spraw poselskich i immunitetowych pozytywnie zaopiniowała w środę kandydaturę Marka Siwca na stanowisko szefa Kancelarii Sejmu. W głosowaniu wzięło udział 12 członków komisji, z czego 9 opowiedziało się "za" Siwcem, a trzech przeciwko. Jeszcze przed głosowaniem Włodzimierz Czarzasty podkreślał, że kandydat jest bardzo dobrym urzędnikiem i dobrze wspomina współpracę z nim w przeszłości. Natomiast już po decyzji komisji, nowy marszałek Sejmu nie pozostawił wątpliwości. - Pan Marek Siwiec zostanie powołany na szefa Kancelarii Sejmu – ogłosił. Zaskoczenia wielkiego nie ma, ponieważ od kilku dni media informowały, że o Siwca walczy sam Aleksander Kwaśniewski (WIĘCEJ: Czarzasty pod presją. Pada nazwisko i pilna prośba Kwaśniewskiego).
- Marek to jeden z dinozaurów lewicy, ale tych pozytywnych dinozaurów - powiedziała Interii osoba z władz Nowej Lewicy. - Dinozaurem jest też Leszek Miller, a zobaczmy, jak skończył - rozmieniając się na drobne coraz dziwniejszymi wypowiedziami w telewizyjnych i radiowych studiach - dodała.
Marek Siwiec od 1977 r. aż do rozwiązania był członkiem PZPR. Prowadził program w telewizji publicznej. W czasie ostatniego zjazdu PZPR został wybrany redaktorem naczelnym "Trybuny Kongresowej" (doraźnej mutacji "Trybuny Ludu"). Był członkiem założycielem Socjaldemokracji RP. Został pierwszym redaktorem naczelnym "Trybuny". W latach 1991-1992 pełnił funkcję dyrektora generalnego powiązanej z Art-B spółki Print AB. Siwiec był posłem I i II kadencji.
Zobacz: Sikorski z sejmowej mównicy bezpardonowo uderzył w Nawrockiego! Mówił o "polexicie"
W latach 1997–2004 Marek Siwiec był szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gdy prezydentem był Aleksander Kwaśniewski. - Był jednym z rozgrywających w Lewicy w tamtym czasie. Miał kilka śmiesznych przypadków życiowych, między innymi na przykład ukradli mu samochód. On pożyczył auto od biznesmena, który potem był związany biznesowo z Aleksandrem Kwaśniewskim. I ten samochód ukradli mu na mieście. Służby zrobiły wszystko, żeby ukryć tę historię, bo kradzież szefowi BBN-u samochodu nie najlepiej świadczy o bezpieczeństwie. Było to bardzo skrzętnie zakopywane, żeby nikt się o tym nie dowiedział - wspominała w "Stanie Wyjątkowym" Onetu Dominika Długosz.
Głośno było również o jego zachowaniu w Kaliszu. - Marek Siwiec wysiadał z helikoptera a Aleksander Kwaśniewski zapytał: "Czy pan minister ucałował już ziemię kaliską?". Pan minister był łaskaw paść na kolana i ucałować ziemię kaliską (...) Ta historia została ujawniona w kampanii przez sztab Mariana Krzaklewskiego i bardzo obniżyła poparcie dla Aleksandra Kwaśniewskiego. To był taki cios, który mógł go kosztować prezydenturę (...) To w ogóle się nie powinno zdarzyć. Był proces. Była sprawa w sądzie o obrazę uczuć religijnych i ona się nie zakończyła skazaniem. Siwiec nie ma wyroku w tej sprawie. Sąd uznał, że on nie chciał obrazić uczuć religijnych Polaków, ale z kancelarią musiał się pożegnać - dodawała Długosz.
Sprawdź: Człowiek Nawrockiego zaatakował PiS. Przypomniał głosowanie z 2019 roku
W czerwcu 2004 r. uzyskał mandat europosła (startował z listy SLD – Unia Pracy). W wyborach w 2009 r. uzyskał reelekcję. Po zakończeniu kariery politycznej został dyrektorem Centrum Pamięci o Holokauście – Babi Jar.
W listopadzie 2007 r. IPN ujawnił, że 21 marca 1986 r. Siwiec został zarejestrowany przez Służbę Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik o pseudonimie "Jerzy". 19 stycznia 1990 r. został wyrejestrowany w związku z rezygnacją. Sam zainteresowany zaprzeczył współpracy z SB, a IPN zaniechał dalszego śledztwa z uwagi na brak dokumentacji personalnej.