Z całą pewnością natomiast Solidarność czuje się pewnie. Pod jej naciskiem rządzący wprowadzili bubel dziesięciolecia - ustawę o zakazie handlu w niedziele. Zwolennicy tego antywolnościowego rozwiązania ekscytują się już sondażami i statystykami pokazującymi, że Polacy zakazowi się nie sprzeciwiają, a gospodarka na tym nie ucierpiała. Zapominają, że gospodarka nigdy nie reaguje natychmiast, a zakaz obowiązuje dopiero dwa miesiące, z czego tylko kwiecień był naprawdę trudny, bo jedynie jedna niedziela była handlowa. Wiadomo już zresztą, że potężnie obrywają centra handlowe, a zatem i wszystkie firmy mające tam swoje sklepy. Sondaże też nie dają pełnego obrazu, bo na razie zakaz jest częściowy. Całkowity ma być od 2020 r.
Tymczasem rozzuchwalona Solidarność zapowiada łatanie dziurawej ustawy. Jak to w socjalizmie, który - jak powiedział Stefan Kisielewski - bohatersko walczy z problemami nieznanymi w żadnym innym ustroju. Związkowcom nie podoba się, że niektóre sieci handlowe kończą pracę późno w nocy w sobotę, a zaczynają zaraz po północy w poniedziałek. Chcą przedłużyć godziny obowiązkowego zamknięcia sklepów, nie mielibyśmy już zatem zakazu handlu w niedziele, ale częściowo także w soboty i poniedziałki. Zapowiadają też, że będą walczyć z siecią Żabka, która zamierza korzystać z furtki, jaką stwarza możliwość otwierania w niedziele placówek pocztowych. Sklepy Żabki mają się takimi placówkami stać i dzięki temu będą mogły być otwarte nie tylko z właścicielem za ladą. Czy to - jak twierdzi Solidarność - obchodzenie prawa? Nie, to wykorzystanie zawartych w nim zapisów. A że to zapisy głupie? Cóż, jak się pisze głupią ustawę, to trzeba się liczyć z tym, że inteligentni i przedsiębiorczy ludzie to wykorzystają.
W polityce najprzykrzejsza jest hipokryzja. Skoro Solidarność pisze rządowi ustawy, a jej przewodniczący występuje obok prezydenta, to może niech PiS po prostu zrobi Piotra Dudę wicepremierem? Będziemy mieli przynajmniej jasność.
Zobacz także: Warzecha: Jakiego rodzaju jest Rafał B.