W dramacie Alfiego i jego rodziców wiele jest ważnych wątków. Można sprzeczać się o kwestie medyczne, o to, czy lekarze naprawdę są w stanie orzec, że nic się w stanie dziecka nie zmieni, skoro nie są w stanie zdiagnozować jego choroby. Ale jest też aspekt wolności, stosunkowo rzadko poruszany.
Lekarze w liverpoolskim szpitalu mogli orzec, że Alfie jest w stanie wegetacji i ich zdaniem nigdy nie odzyska nawet części świadomości - choć relacje polskich lekarzy, którzy mieli kontakt z dzieckiem, nie potwierdzają tej skrajnej diagnozy. Mogli podjąć decyzję o zakończeniu uporczywej terapii. W porządku. Jest jednak całkiem nie do pojęcia, dlaczego z przerażającym, bezdusznym uporem postanowili - z pomocą sądu - uniemożliwić rodzicom przewiezienie synka do innego szpitala. Nie do znachora, nie do szarlatana, ale do uznanego, publicznego włoskiego szpitala, który zaoferował inne podejście niż szpital brytyjski. Z polskiego punktu widzenia wydaje się to nie tylko barbarzyństwem - to po prostu niewyobrażalne. Tak nie zachowaliby się lekarze w żadnym polskim szpitalu, a takiej decyzji nie mógłby podjąć żaden polski sąd - nasze prawo na to szczęśliwie nie pozwala.
Wielka Brytania uważa się za państwo z długą tradycją wolności. Na początku XIII w. Magna Carta nie wprowadziła, a jedynie skodyfikowała istniejące już prawo habeas corpus - gwarancję, że nikt nie będzie przetrzymywany w więzieniu bez sądowego wyroku. To jeden z najstarszych wolnościowych obywatelskich przywilejów. Dziś cała ta tradycja wali się w gruzy, gdy brytyjskie sądy w dwóch instancjach odmawiają rodzicom prawa zabrania dziecka ze szpitala, gdzie lekarze "dla dobra Alfiego" zamierzają go zagłodzić na śmierć. To przygnębiająca porażka brytyjskiego państwa, która nie pozwoli już nigdy myśleć o kraju nad Tamizą tak jak dotychczas.
Zobacz także: Migalski: "Alfie nie odróżnia lampy od matki". Internauci chcą ŚMIERCI politologa