Tusk musi odciąć się od Platformy

2010-01-14 7:36

Kto pod koniec roku obejmie najwyższy urząd w Polsce - mówi socjolog prof. Janusz A. Majcherek

"Super Express": - Kto będzie następnym prezydentem Rzeczypospolitej?

Prof. Janusz A. Majcherek: - Wiele wskazuje na to, że jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, to w drugiej turze z Lechem Kaczyńskim wygra Donald Tusk. Kaczyński nie może liczyć na reelekcję, bo ma ogromny elektorat negatywny i zbiera marne oceny za pierwszą kadencję. Nawet gdyby jego notowania się poprawiły, może dojść do powtórki sytuacji z wyborów parlamentarnych 2007 roku. Gdy okazało się, że PiS ma szanse na zwycięstwo, doszło do mobilizacji negatywnego elektoratu braci Kaczyńskich, co przesądziło o zwycięstwie Platformy.

PRZECZYTAJ KONIECZNIE
- Donald Tusk boi się wyborów
- Władza bezczelnie kłamie
- Polacy teraz odwrócą się od Platformy

- Według niedawnego sondażu Platforma traci aż 9 proc. poparcia. Czy opinia publiczna może się odwrócić także od premiera?

- Ten sondaż jest przesadnie nagłośniony. Był robiony na zamówienie jednej ze stacji telewizyjnych, która to potem silnie eksponowała. Dzień później ukazały się dwa inne sondaże dające PO prawie dwukrotną przewagę nad PiS. Tusk może stracić, jeśli ludzie będą go kojarzyć z ostatnimi skandalami wokół komisji hazardowej i NFZ. Powinien więc pokazać, że obciążają one raczej partię niż rząd, raczej konkretne osoby niż jego samego. Może uda mu się udowodnić, że nie miał nic wspólnego ani z zarządzeniami NFZ - a chyba nie miał - ani z aferą hazardową, choć z tym może mieć małe trudności. Jeśli mu się to uda, nadal ma największe szanse na prezydenturę.

Czytaj dalej>>


- A bierze pan pod uwagę to, że Tusk w ogóle nie wystartuje?

- Dziś dla Platformy newralgiczne znaczenie ma usunięcie Kaczyńskiego z Pałacu Prezydenckiego. Rząd uzależnia od tego przeprowadzenie w Polsce zmian, które obecny prezydent blokuje. Można zaś wątpić, czy jest ktoś poza Donaldem Tuskiem, kto mógłby wygrać z Kaczyńskim. Jeżeli z sondaży i analiz politycznych okaże się, że tylko premier jest w stanie to zrobić, nie będzie miał wyjścia i wystartuje.

- Chciałby pan, by dwie najważniejsze osoby w państwie były z tej samej partii?

- Wręcz przeciwnie. Jestem zwolennikiem podziału i wzajemnej kontroli instytucji władzy. Krytycznie oceniam inicjatywy Tuska, by zmienić konstytucję w kierunku skoncentrowania rządów w jednym ośrodku. Jednak obecnie rozproszenie władzy szwankuje, bo jeden z jej organów kieruje się chęcią paraliżowania innych. Lech Kaczyński nie chce i nie potrafi uczestniczyć w podziale władzy, tak ważnym dla funkcjonowania demokracji.

- Jaką rolę może odegrać w prezydenckiej rozgrywce Włodzimierz Cimoszewicz? Piotr Zaremba na naszych łamach nie wykluczył, że wystartuje on późną wiosną...

- Gdyby wszedł do gry tuż przed wyborami, nie miałby praktycznie szans. Oznaczałoby to przystąpienie do rywalizacji bez sprawnego sztabu wyborczego i wsparcia organizacyjnego w terenie. Cimoszewicz nie ma nawet zaplecza politycznego, jest samotnikiem i outsiderem, człowiekiem z puszczy. Zapowiadał, że może zdecydować się na udział w wyścigu tylko wtedy, gdy realna stanie się reelekcja Kaczyńskiego. Ale jest mało prawdopodobne, by przewaga obecnego prezydenta była przed pierwszą turą tak wysoka.

Czytaj dalej>>


- Więc w drugiej turze, tak jak cztery lata temu, znów walczyć będą ze sobą kandydaci prawicowi?

- W porównaniu z innymi demokratycznymi krajami Polska znajduje się w sytuacji nietypowej, bo dziś rywalizacja polityczna i prezydencka rozgrywa się między prawicą i centroprawicą, przy braku lewicowej alternatywy. Nie jest to anomalia naszego systemu politycznego, lecz wina samej lewicy, która dziś nie ma nic do zaoferowania ani w sensie programowym, ani wizerunkowym, ani personalnym.

- To chyba dobrze, że liberałowie przejęli rolę lewicy postkomunistycznej i mają naprzeciw siebie jedynie konserwatystów.

- Faktycznie, to zdrowa tendencja. Odcina nas od dawnego podziału na postkomunę i postsolidarność oraz wytycza linię podziału według klasycznych kryteriów politycznych: liberałowie, konserwatyści, socjaldemokraci. Tylko że w Polsce brakuje trzeciego wierzchołka w tym trójkącie. SLD to nie socjaldemokracja, ale postkomunistyczny beton.

- Jakie poparcie mogą mieć kandydaci lewicowi?

- Niewielkie. Za Nałęczem i Szmajdzińskim stoją ugrupowania o wątłym zapleczu społecznym. Ten drugi ma nawet mniejsze poparcie niż jego partia. Czas Olechowskiego już minął. Mogą oni zaszkodzić jedynie Tuskowi, odbierając mu nieco głosów, Lech Kaczyński nie ma i chyba nie będzie miał rywali prawicowych. Ta sytuacja odwróci się jednak w drugiej turze i będzie działać na korzyść Tuska, który zyska poparcie wszystkich przegranych, zapewne także z koalicyjnego PSL.

Janusz A. Majcherek

Socjolog, filozof, profesor Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie