Godz. 12.00. Dom prezesa PiS na Żoliborzu. Na przechodniów czujnym okiem zerka jeden z ochroniarzy Jarosława Kaczyńskiego. Przepuszcza tylko kierowcę prezesa PiS, który szybkim krokiem zmierza do domu polityka. W dłoniach taszczy duże worki ze żwirkiem dla kotów. W tym czasie ochroniarz pilnuje, żeby zakupy dotarły na czas. O tym, że prezes Kaczyński ma słabość do kotów, wiadomo od dawna. Ale o tym, że miłośnikami tych zwierząt są również są ochroniarze polityka, pracownicy GROM Group, mało kto wie. Ujawnił to osobiście Jarosław Kaczyński. - W?domu mam dwóch stałych lokatorów. To kotka Fiona i kocur Czaruś. Tego drugiego znaleźli moi ochroniarze i przynieśli do mnie. I tak już zostało - mówił nam w wywiadzie w ubiegłym roku.
W domu to jednak nie Czaruś rządzi, a kotka Fiona. - Ona co noc wręcz domaga się, bym bawił się z nią winogronami. Rzuca się za nimi w szalonym pędzie i... przynosi je grzecznie w zębach. Po prostu aportuje - wyjawił "Super Expressowi". Domowym kotem "z doskoku" jest jeszcze Feliks, który czasami odwiedza dom Kaczyńskiego. Ale nie ma lekkiego życia. - Czaruś nie przepada za Feliksem i stara się trzymać go na dystans - mówił prezes PiS. Agenci pod domem prezesa też wszystkich trzymają na dystans...