- Poseł Łukasz Mejza został zatrzymany za przekroczenie prędkości, jadąc 200 km/h trasą S3.
- Polityk najpierw odmówił przyjęcia mandatu, powołując się na immunitet, ale potem wydał oświadczenie i przeprosił za zachowanie, podkreślając, że chce uregulować mandat.
- Sprawdź, jakie inne afery i skandale, od hucznej imprezy poczynając, ma na swoim koncie poseł Mejza.
Mejza pędził autem, bo się spieszył
O pośle Łukaszu Mejzie znów zrobiło się głośno. Wszystko przez fakt, że polityk został zatrzymany przez policję za bardzo szybką jazdę. Poseł jechał trasą S3 w powiecie polkowickim (Dolnośląskie) z prędkością 200 km/h, został zatrzymany przez funkcjonariuszy policji, ale odmówił przyjęcia mandatu, zasłaniając się immunitetem poselskim. Potem jednak przeprosił za sytuację, a w wydanym oświadczeniu wskazał, co nim kierowało:
- Źle się zachowałem i nie mam zamiaru pieprzyć głupot, bo nic tego nie tłumaczy. Przepraszam. Taka sytuacja nie powtórzy się więcej. A wszystkim komentującym, w przypływie emocjonalnej ekstazy, cymbałom z Platformy, przypominam, że jechałem na S3, a nie w terenie zabudowanym, jak Donald Tusk w swoim barbarzyńskim rajdzie, po którym stracił prawo jazdy. Mandatu nie przyjąłem tylko dlatego, że spieszyłem się na lotnisko i czas potrzebny na jego wypisanie sprawiłby, że na pewno bym się spóźnił na samolot (ostatecznie i tak się spóźniłem). Jeśli będzie taka możliwość prawna, to ureguluję ten mandat od razu, a jak nie to, oczywiście, natychmiast, zrzeknę się immunitetu i poniosę pełną odpowiedzialność, bo jestem charakternym gościem, a nie jakimś Grodzkim, który będzie się chował za immunitetem. Jeszcze raz przepraszam – zaznaczył poseł.

Huczna impreza i interwencja Straży Marszałkowskiej
Szybka jazda w miejscu, gdzie powinno się jechać wolniej, to nie jedyne, co poseł ma na koncie. O Mejzie od czasu do czasu jest głośno i to za sprawą mniejszych lub większych afer. To nie kto inny, a właśnie on był też m.in. bohaterem hucznej imprezy w hotelu Sejmowym, którą zakończyć musiała interwencja Straży Marszałkowskiej. Mowa o słynnej imprezie, w czasie której miano śpiewać "O Grzegorz Braun, o Grzegorz Braun...". Mejza opowiadał później "Super Expressowi": - To były dobre pozytywne emocje, z dobrymi pozytywnymi ludźmi. Staropolskim zwyczajem po prostu zaczęliśmy śpiewać, a ja grałem na gitarze. Cieszę się, że moje umiejętności artystyczne, instrumentalne, jak i wokalne zostały tak szeroko docenione.
Różnica zdań z partnerką
Innym razem o pośle było głośno, gdy miało dojść do nieporozumienia między nim, a jego partnerką. - Owszem, doszło do małej różnicy zdań między mną a moją partnerką, ale wszystko w granicach zdrowego ogniska domowego. W przypływie niepotrzebnych emocji moja partnerka wykonała telefon na policję, z czego natychmiast chciała się wycofać i mnie za to przeprosiła - komentował w marcu tego roku.
Awantura z senatorem Tyszkiewiczem
Jeszcze inna sytuacja z udziałem Mejzy miała mieć miejsce w restauracji domu poselskiego, w której polityk spotkał senatora Wadima Tyszkiewicza. Poseł Łukasz Mejza został nawet ukarany przez sejmową komisję etyki, dostał naganę za zachowanie wobec senatora Tyszkiewicza. - Z zimną krwią, z cynicznym śmiechem na twarzy, w obecności mojej żony mówił rzeczy, których nawet nie wypada powtarzać - komentował w "Rzeczpospolitej" Wadim Tyszkiewicz, gdy gazeta opisała sprawę.
- Ukaraliśmy posła Mejzę najwyższą karą, czyli naganą za jego zachowanie w restauracji sejmowej względem senatora Wadima Tyszkiewicza i jego małżonki - przekazała potem posłanka Ewa Schädler z komisji etyki.
Mejza i firma medyczna
Jeszcze inna słynna sprawa z posłem Mejzą to temat jego biznesowej aktywności. Polityk miał firmę, która oferowała bardzo drogie, ale niepewne usługi medyczne na drugim końcu świata, wybuchła afera. Sprawami posła zajmowała się też prokuratura, a chodziło o oświadczenia majątkowe polityka.