W Sejmie trwa pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o refundacji in vitro. W debacie poseł Konfederacji Grzegorz Braun mówił m.in. o tym, że "z uwagi na koszta zatrudnia się w realizacji tej procedury osoby niekoniecznie legitymujące się jakimkolwiek dyplomem medyka od ludzi, a są to nieraz zootechnicy. Kto z państwa wie z pierwszej ręki o czym tutaj debatuje? Ja owszem. Jako reżyser-dokumentalista, kilkanaście lat temu "doktoryzowałem się z tego tematu". Miałem okazję, realizując zdjęcia do filmu, który państwu usilnie, nieskromnie polecam, "Eugenika w imię postępu", miałem okazję poznać ojca polskiego in vitro, profesora Szamatowicza. W zagłębiu in vitro białostockim. I widziałem. Widziałem tę selekcję dokonywaną na moich oczach. Nie na rampie oświęcimskiej, to było małe szkiełko laboratoryjne. Dokonywał tej selekcji zootechnik. Może nie wszyscy państwo wiecie, że z uwagi na koszta zatrudnia się w realizacji tej procedury osoby niekonieczne legitymującej się dyplomem medyka od ludzi - mówił Braun wywołując szok w słuchających jego wystąpienia.
Co więcej dodał: - Widziałem baniaki z ciekłym azotem, w którym trzyma się, to co zostanie jako efekt uboczny tej selekcji. Te baniaki może tam stoją nawet do dziś, które wtedy oglądałem.
Braun o doniesieniach medialnych dotyczących ciąż z in vitro: Ginekolog zapładniał pacjentki własnym nasieniem, nie wiadomo ile ma dzieci
Przytoczył także doniesienia medialne mające dotyczyć spraw in vitro. - W dalekich krajach, z drugiej strony globusa, lekarz ojcem czterdzieściorga dziewięciorga dzieci, przy zabiegach in vitro używał własnego nasienia. Skandal. W Kanadzie, to tylko ludowa republika Kanady, to daleko, to na pewno nie u nas, ginekolog zapładniał pacjentki własnym nasieniem, nie wiadomo ile ma dzieci - mówił Braun.
Zwracając się do autorów projektu powiedział: "zapraszacie naszych rodaków, żerując na ich dramatach życiowych, do przedsionka piekieł już na tej ziemi". - Właściwie moglibyśmy powiedzieć, dajcie nam, katolikom, normalnym, uczciwym ludziom spokój i nie każcie nam płacić na to, co tam sobie robicie. Ale sprawa, jak widzicie ma konsekwencje potencjalnie społeczne, konsekwencje, z których problemy z ustalaniem linii dziedziczenia i majętności będą najmniejszym problemem. Są procedury godziwe i niegodziwe - ocenił poseł Konfederacji.
Podkreślił, że "normalny człowiek pragnie potomstwa", ale są "niegodziwe sposoby czynienia zadość tej tęsknocie". - Skoro jest problem, diagnozujmy go, ale nie szukajmy rozwiązań z piekła rodem. Składam wniosek o odrzucenie tego projektu w pierwszym czytaniu - poinformował Braun.