Gazeta dotarła do pięciu umów o dzieło, w których szef Biura TK zlecił "zebranie materiałów i przygotowanie projektu orzeczenia wraz z analizą prawną i wnioskami". Wykonawcy otrzymywali za taką pracę od 4 do 10 tys. zł. Wszystkie umowy były zawarte w 2015 roku. W sprawach tych sędzią sprawozdawcą był ówczesny wiceprezes TK Stanisław Biernat. Była też jeszcze przynajmniej jedna umowa innego sędziego.
Biernat przyznał w rozmowie z dziennikiem: - Kilka razy, bodaj trzy albo cztery, korzystałem z pomocy osób niebędących moimi etatowymi asystentami. Jedna była zatrudniona w Trybunale, a druga nie. Był to wykwalifikowany prawnik o sprawdzonych kompetencjach, zobowiązany do poufności. Poprosiłem te osoby o pomoc, upewniając się, że są na to przewidziane środki w budżecie Trybunału, bo zależało mi na przyspieszeniu rozpoznawania kilku spraw. Te osoby nie przygotowywały projektów rozstrzygnięć ani uzasadnień, ale zbierały materiały i dokonywały analiz prawnych.
Były prezes TK prof. Andrzej Rzepliński nie widzi w zawieraniu podobnych umów nic złego. Jak powiedział "chodziło o przyspieszenie kilku spraw w okresie przeciążenia TK". Innego zdania był prof. Maciej Gutowski, dziekan poznańskich adwokatów, który ocenił, że powierzenie orzecznictwa asystentowi lub osobie z zewnątrz jest nie do pogodzenia z niezawisłością sędziowską. Podobnego zdania jest m.in. publicysta Rafał A. Ziemkiewicz:
TK Rzeplinskiego zlecał pisanie wyroków firmom prawniczym na mieście. Niewiarygodny skandal. pic.twitter.com/Bxq9msTheS
— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) 1 września 2017
Zobacz także: Były sędzia TK oskarża: Przyłębska stale "gości" polityków PiS-u
Przeczytaj również: Wojna o Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnięta? NSA wydał wyrok
Polecamy ponadto: Justyn Piskorski - kandydatem PiS do Trybunału Konstytucyjnego. Kim jest?