"Super Express": - Szykuje się przełom w konflikcie z KE? PiS składa projekty zmian w prawie, które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom Brukseli.
Tomasz Siemoniak: - Jest to tak grubymi nićmi szyte, że nie wiem, kto miałby się na coś takiego nabrać.
- Może Komisja Europejska?
- Komisja ma znakomite rozeznanie sytuacji w Polsce. Wydaje mi się więc, że takie puste gesty, w które nikt nie wierzy, niczego nie zmienią. Bo jakiż sens ma opublikowanie starych wyroków Trybunału Konstytucyjnego, skoro dla PiS one i tak nie mają żadnego znaczenia? To działanie kompletnie propagandowe, obliczone chyba tylko na twardy elektorat PiS, który być może uwierzy, że to ręka do kogoś wyciągnięta. Poza tym takimi działaniami politycy PiS się po prostu ośmieszają.
- Jak to?
- Jeszcze dwa lata temu m.in. Beata Szydło przekonywała, że trybunał, który wydał te orzeczenia, jest nielegalny, że ich opublikowanie byłoby złamaniem prawa. I co teraz?
- To było dawno temu. Nikt tego poza politykami opozycji i dziennikarzami nie pamięta. A teraz inna jest mądrość etapu.
- Jednak te wypowiedzi dziś się przypomina, pokazując hipokryzję i śmieszność polityków PiS.
- Może i są śmieszni, ale pewnie się z Brukselą dogadają. Tam się mówiło o tym, że PiS, wykonując kilka nawet symbolicznych gestów, zmiękczy serce KE i sprawa art. 7 nabierze innego wymiaru. To są te gesty?
- Jeśli PiS uważa, że to, co najważniejsze dla Polski, jest na linii Nowogrodzka-Bruksela, to się głęboko myli. Tu polska opinia publiczna będzie oceniać tę sytuację, a nie Komisja Europejska.
- A co jeśli KE uzna, że wobec działań PiS można wycofać się z procedowania art. 7?
- To będzie decyzja komisji i nie mamy na nią specjalnego wpływu. Jeśli jednak będzie ona patrzyła na fakty, a nie wyłącznie na stronę polityczną, to niestety jest tak, że nic się realnie nie zmieni. TK nie działa, a sądy zawłaszczono. Nie ma żadnego powrotu do normalności. Moim zdaniem PiS się tu mocno zakiwał i próbuje rozwiązywać kryzysy, które od miesięcy mu się piętrzą.
- I być może przynajmniej z KE kryzys uda mu się rozwiązać. Co wtedy? Jak się w tym odnajdziecie?
- My nie naciskamy na Brukselę i niczego nie oczekujemy. Jesteśmy w Polsce i tu działamy. W związku z tym nie zmieniamy swojej oceny stanu demokracji w naszym kraju, która przez działania PiS jest skrajnie negatywna. Rządzący dalej ignorują prawa obywatelskie, prawa opozycji. Nic się tu nie zmienia. Zobaczymy, co będzie.
- Może uda się PiS trochę odkręcić tam, gdzie nabroił?
- Na razie sytuacja wygląda tak, że ofensywa zagraniczna PiS, którą miał robić światowiec Mateusz Morawiecki, sprowadza na nas same katastrofy na wszystkich polach - popsuła nam relacje z USA, Izraelem, Ukrainą i już dawno temu z Unią Europejską.
- I nie widzi pan w relacjach z KE jakiegoś punktu zwrotnego w dyplomacji?
- Słabo to na razie wygląda. Myślę, że dla europejskiej opinii publicznej, europejskich polityków i europejskich mediów liczyć się będą realne zmiany. Dziennikarze zagraniczni są świetnie zorientowani w sytuacji w Polsce i na plewy te wróble nie dadzą się nabrać.