Morawiecki zajmie się sprawą legendarnej imprezy Misiewicza w Białymstoku?

2018-03-22 15:10

W styczniu 2017 roku media obiegła informacja o imprezie w jednym z białostockich klubów, w której uczestniczył ówczesny rzecznik MON, Bartłomiej Misiewicz. Miał on przyjechać na nią służbową limuzyną, a w jej trakcie być pilnowany przez funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej. Teraz przedstawiciele Platformy Obywatelskiej żądają, aby sprawie przyjrzał się premier Mateusz Morawiecki. Paweł Olszewski publicznie wyraża również wątpliwości co do legalności działań SKW w tej sprawie.

Paweł Olszewski i Cezary Tomczyk w apelu do premiera pytają, czy wiceszef SKW Marek Utracki nie polecił podwładnym zabezpieczenia nagrań z monitoringu klubu nocnego "WOW" w Białymstoku. Pytają też, czy właściciel klubu przekazał nagrania z własnej woli, czy też ktoś na niego naciskał. Na koniec chcą wiedzieć, czy wszystko odbyło się na polecenie ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza.

Jak czytamy w piśmie: - Po tym incydencie słowa takie jak limuzyna, ochroniarz z Żandarmerii Wojskowej, szastanie pieniędzmi, nagabywanie studentek i proponowanie pracy każdemu, kto rozpozna kim jest stało się znakiem rozpoznawczym ówczesnego rzecznika MON. Poseł Olszewski całe pismo zamieścił na swoim Twitterze:

 

 

Warto przypomnieć, że Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe badała sprawę na okoliczność przekroczenia uprawnień przez Misiewicza, ale ostatecznie umorzyła sprawę już dwa miesiące po zdarzeniu. Posłowie PO sugerują premierowi, że MON mogło wykorzystać swoje uprawnienia dla "wyciszenia" sprawy. Sam Mateusz Morawiecki  nie odpowiedział jeszcze na te pytania.

Zobacz także: Misiewicz nie żartował. Spotka się z posłem Nowoczesnej w sądzie