Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale wczorajszy wypadek prezydenckiej limuzyny to już kolejny, w którym uczestniczył Andrzej Duda. Wszyscy pamiętamy groźny wypadek z 2016 roku, gdy w samochodzie wiozącym prezydent pękła opona. Wtedy auto znalazł się w rowie. Na szczęście teraz wypadek nie był tak przerażający, a limuzyna z prezydentem w środku wjechała na separator oddzielający tory tramwajowe od pasa ruchu. Andrzej Duda szybko wyszedł z auta, przesiadł się do innego i ruszył dalej w kierunku Bochni, gdzie miał odebrać tytuł honorowego obywatela miasta.
W środę rano prezydencki minister Krzysztof Łapiński został zapytany w RMF FM o wypadek Dudy w Krakowie. Na pytanie o to, jak prezydent Duda zareagował, odpowiedział: - Jak było widać, spokojnie. Cała wizyta w Małopolsce, bo to był i Kraków, i Bochnia, była kontynuowana. Wydarzyło się to, co się wydarzyło, komunikat Służby Ochrony Państwa mówi, jaka sytuacja miała miejsce. Ona nie zagrażała życiu ani zdrowiu osób ochranianych. Mogę tylko tyle powiedzieć i zdać się na to, co mówi Służba Ochrony Państwa - wyjaśnił.
Dopytywany o szczegóły odparł tylko: - (...) Auto z kolumny Służby Ochrony Państwa najechało na ten separator i komputer pokładowy wskazywał spadek ciśnienia w oponie i decyzja funkcjonariuszy była taka, żeby osoby jadące w tym samochodzie się przesiadły. I stanowczo podkreślił, że teraz jest czas, by Służba Ochrony Państwa zastosowała odpowiednie procedury i wyjaśniła, dlaczego doszło do zdarzenia.
Zobacz: Wypadek limuzyny Andrzeja Dudy w Krakowie. To znowu opona w BMW - ZDJĘCIA