"Super Expressowi" udało się dotrzeć do prokuratorskich akt, w których prezydent Andrzej Duda, a także oficer BOR opowiadają o zdarzeniu z lipca 2015 r. Doszło do niego niedaleko Jędrzejowa (woj. świętokrzyskie). Polityk poruszał się wtedy pancernym range roverem. - W 2015 r. miało miejsce zdarzenie z udziałem samochodu przewożącego prezydenta, kiedy to jeszcze jako elekt, jechał samochodem marki Range Rover i z jednej opony zeszło powietrze. Jak się okazało, zrobiła się dziura z boku opony od wewnątrz. Opony miały być stare, a samochód zbyt długo stał - zeznał funkcjonariusz BOR. Podobną wersję przedstawił prezydent.
- Mogę powiedzieć, że było jeszcze zdarzenie z oponą (...) w trakcie podróży z Krakowa do Warszawy, w pobliżu Jędrzejowa. Wówczas przebita została opona, ale samochód udało się bezpiecznie wyhamować, a opona była w całości. O ile pamiętam, było to jeszcze w okresie, gdy byłem prezydentem elektem (.). Ten wystrzał był dla mnie kompletnym zaskoczeniem - zeznał Andrzej Duda.
Informacje o zdarzeniu pochodzą z akt sprawy dotyczącej głośnego wypadku z marca 2016 r. Doszło do niego na autostradzie A4 pod Opolem. Prezydent podróżował wtedy służbowym bmw. Tam też okazało się, że przyczyną wypadku była pęknięta i wysłużona opona. Auto przy dużej prędkości musiało gwałtownie hamować i wpadło do rowu. Śledczy, którzy badali sprawę przez kilkanaście miesięcy, postępowanie umorzyli. - Prokurator uznał, że było to zdarzenie losowe spowodowane nagłym przedziurawieniem opony - wyjaśniał Stanisław Bar (42 l.) z prokuratury w Opolu.
Jak zareagowały służby na incydent z 2015 r.? Jedynie wymianą opon w aucie. - Z uwagi na uszkodzenie opony w czasie podróży prezydenta elekta została przeprowadzona procedura wymiany ogumienia w samochodzie marki Range Rover. BOR nie prowadziło wtedy czynności wyjaśniających - informuje nas rzecznik Służby Ochrony Państwa Anna Gdula-Bomba.