Zapytana o swoją byłą partię i o to, dlaczego wtedy koalicja PiS-Samoobrona rozeszła się Renata Beger powiedziała: - Tam spotkały się dwie silne osobowości: premier Jarosław Kaczyński i Andrzej Lepper. Między nimi były jakieś niesnaski. Jakie, tego nie wiem. Ale szkoda, że wtedy nie mogli się dogadać, porozumieć - oceniła po latach była posłanka. - Dziś, to co widzę, to jest realizacja tego, o co z Samoobroną walczyłam - dodała. I chwaliła rząd PiS: - Robią czasem drobne błędy, ale coś robią dla ludzi. Była polityk wspomniała też, że ufa Mateuszowi Morawieckiemu, bo to finanse są najważniejsze.
Zapytana o to, czy nie zdecydowałaby się wrócić do wielkiej polityki Beger powiedziała, że musiałaby być pociągnięta przez prawdziwego lidera, takiego jakim był nieżyjący już Andrzej Lepper: - Musi być ta osoba jedyna, która pociągnie swoją charyzmą, swoim wdziękiem, swoimi poglądami, taki mocny i silny lider. Andrzej Lepper taki był i ja mu zaufałam - wspominała byłego szefa Samoobrony. Nie obyło się też bez pytania o to, co się stało z Andrzejem Lepperem. Renata Beger odpowiedziała: - Według mnie ktoś uciszył Andrzeja Leppera. Dopytywana o to, czy sądzi, że ktoś go zabił odparła: - Nie powiem, że ktoś go zabił, ponieważ na to trzeba by mieć dowody. Ale jednego jestem pewna, Andrzej Lepper nie popełniłby samobójstwa. Musiał w tym ktoś brać udział, mówiłam o tym od pierwszych chwil, gdy dowiedziałam się o jego śmierci - podkreśliła była posłanka Samooborny. Beger opowiedziała też o brudnej polityce, która dotknęła Leppera. Była posłanka stwierdziła, że Lepper został odrzucony błotem, wrobiony w seksaferę, w aferę gruntową.
Zobacz: Wznowią śledztwo w sprawie śmierci Andrzeja Leppera?
Czytaj: Znany dziennikarz: Lepper sam nie odebrał sobie życia