MAGDALENA MERTA

i

Autor: Andrzej Lange MAGDALENA MERTA

Rada wdowy smoleńskiej do osób posiadających szczątki Tu-154M: MORDA W KUBEŁ!

2018-04-06 12:56

Magdalena Merta, wdowa po Tomaszu Mercie , który zginął w katastrofie smoleńskiej udzieliła bardzo szczerego wywiadu dla dziennika "Polska the Times". Opisywała w nim swoje ostatnie 8 lat życia, oceniając gorzko, że od samego początku aż do dziś żałoba po zmarłych "jest nienormalna". Przy tej okazji wspominała również, co doradzała wszystkim osobom, które posiadały szczątki prezydenckiego samolotu. Zachęcała ich ona do trzymania "mordy w kubeł" i nie oddawania ich śledczym.

W opinii Merty zachowanie Rosjan po katastrofie było skandaliczne. Jak stwierdziła: - To, co nam zafundowali, sposób, w jaki traktowali ciała naszych bliskich, było ohydne i haniebne. Jak przyznała, sporo osób pytało ją, "co mają zrobić z fragmentami samolotu, które wzięli tuż po katastrofie, będąc w tamtej okolicy, bo nikt o to nie dbał, nikt tego nie pilnował". Wdowa smoleńska szczerze przyznała, że zalecała im wówczas dwie rzeczy: - Po pierwsze, mówiąc kolokwialnie – morda w kubeł. Czyli, aby się nie przyznawali, że to mają, bo każdy, kto przyznał, a byli tacy, na przykład dziennikarze z "Gazety Polskiej", dostawali polecenie wydania dowodu rzeczowego – tak to się chyba w prawniczym języku nazywa. Odbierano im ten przedmiot i wysyłano do Rosji. A zatem: po pierwsze milczeć, a po drugie poczekać do lepszych czasów.

Następnie kontynuowała: - No i te lepsze czasy właśnie mamy i myślę, że dużo tych elementów mimo wszystko zostało w rękach polskich, mimo pieczołowitych starań Prokuratury Wojskowej, żeby pozbawić tego Polaków, a oddać nad tym całkowitą kontrolę Rosjanom. Na pewno więc nie jest tak, że w Polsce nie ma żadnych przedmiotów związanych z katastrofą. To nieprawda.

Z okazji zbliżającej się ósmej rocznicy katastrofy Merta opisała, jak wyglądał ten okres w jej oczach. Według niej: - Był to czas rozpaczy i tęsknoty, ale też czas usilnej walki o godne pochowanie mojego męża i o prawdę smoleńską. Przy tej okazji dodała, że nie kryje ulgi z faktu, że w trumnie jej męża nie było szczątków innych osób. Jak przyznała: - Nie było to aż tak drastyczne, jak gaszone w płucach niedopałki, nie było objawów aż takiego zbydlęcenia w postaci profanacji zwłok. Raczej niechlujstwo niż zła wola. Ale nie chcę epatować makabrą. Wystarczy, że my musimy z tym żyć...

Zobacz także: Magdalena Merta: Macierewicz walczył, Tusk tulił się do Putina