Przemysław Harczuk

i

Autor: "Super Express"

Przemysław Harczuk: Pozwólcie Polakom cieszyć się świętami

2016-12-20 3:00

dy większość Polaków robi zakupy i pośpiesznie szykuje się do najbardziej rodzinnych świąt w roku, a inni myślą o hucznym sylwestrze, politycy zafundowali nam żenujący show. Obie strony politycznego sporu prześcigają się w najostrzejszych oskarżeniach. Padają słowa o potrzebie zamachu stanu, a nawet rozlewu krwi.

Tymczasem wśród głównych aktorów zadymy, która rozgrywa się na naszych oczach, nie ma strony czystej. Z jednej strony mamy Komitet Obrony Demokracji, organizację, która nie dostrzegała ewidentnych patologii w czasie rządów Platformy Obywatelskiej. I samą Platformę Obywatelską, która sprawowała rządy przez osiem lat - pamiętamy ch. d. kamieni kupę, Polskę istniejącą teoretycznie i inne co bardziej smakowite kąski z nagranych taśm. Pamiętamy podlizywanie się Putinowi, łamanie obietnic, ograniczanie - tak, tak - działalności dziennikarzy. Wspomnieć wystarczy sprawę zaszczutego Wojciecha Sumlińskiego, atak ABW na redakcję "Wprost", niszczenie dziennikarzy lokalnych i blogerów (sprawa "Antykomora" itd.). Ramię w ramię z KOD i PO idą osobnicy typu pułkownik Adam Mazguła, oficer stanu wojennego, wmawiający ludziom, że wojna wypowiedziana Polakom może nie była całkiem OK, ale w porównaniu z tym, co mamy teraz, w zasadzie była wersalem. Mamy w obozie anty-PiS radykałów wzywających do rozlewu krwi, ale też dziennikarskich wieloletnich pieszczoszków władzy. Obrońcy demokracji i wolności słowa w stylu Dukaczewskiego, Kalisza czy Mazguły nie mogą budzić sympatii.

Problem w tym, że druga strona, ta patriotyczna i niepodległościowa, dolała oliwy do ognia, a obozowi swych wrogów dostarczyła paliwa na wiele miesięcy. Po pierwsze - marszałek Marek Kuchciński, proponując rozwiązania blokujące dostęp dziennikarzy do Sejmu, zlekceważył propozycje Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich czy Centrum Monitoringu Wolności Prasy, które chciały debaty na temat zasad dostępu dziennikarzy do Sejmu. Po drugie - wydaje się, że nie umiał zapanować nad piątkowym konfliktem. Teraz obie strony nie przebierają w słowach. Problem w tym, że nawet jak wyprowadzą na ulicę tysiące ludzi, zdenerwują setki tysięcy przed telewizorami, są jeszcze miliony. Tych, którzy na wybory chodzą lub nie, ale jeśli już polityką się interesują, to od wielkiego dzwonu. I ważniejsza jest dla nich organizacja świąt niż żenujące starcia polityków. Panowie z Sejmu i wszelakich organizacji - rozumiemy wasze emocje. Ale jak macie z nimi problem, udajcie się do psychoterapeuty. Pozwólcie Polakom cieszyć się świętami.

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Kuchcińscy w składzie porcelany

Nasi Partnerzy polecają