"Medaliony" zostały wydane w 1946 roku. Zmarła w 1954 roku Zofia Nałkowska zebrała materiały pracując w Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce. W jednym z opowiadań ("Dorośli i dzieci w Oświęcimiu") pisarka użyła tych kontrowersyjnych określeń, jednak do tej pory traktowano je w tym przypadku jako określenie lokalizacji a nie przypisywanie winy narodowi polskiemu lub umniejszanie roli Niemców. Jak np. napisała Nałkowska: - Jeżeli objąć myślą ogrom przyśpieszonej śmierci, jakiej miejscem - niezależnie od działań wojennych - stały się tereny Polski, to obok zgrozy najsilniejszym uczuciem, jakiego doświadczamy, jest zdziwienie. Uduszono i spalono te nieprzebrane masy ludzkie w trybie najstaranniej przemyślanej, zracjonalizowanej, sprawnej i udoskonalonej organizacji. Nie wyrzekano się przy tym sposobów bardziej dowolnych, amatorskich, odpowiadających upodobaniom indywidualnym. Nie dziesiątki tysięcy i nie setki tysięcy, ale miliony istnień człowieczych uległy przeróbce na surowiec i towar w polskich obozach śmierci...
Wirtualna Polska skontaktowała się z posłem zapytać o jego chęć poprawienia książki Nałkowskiej. Jak tłumaczył: - Wiem, że autorce nie chodziło o przypisywanie nam zbrodni niemieckich, ale należy to wyjaśnić. Książkę czytają uczniowie, czytają ludzie za granicą i mogą to źle zrozumieć. Z tego powodu Melak uważa: - Koniecznie trzeba tam zawrzeć dopisek, że obozy były niemieckie, że to Niemcy je stworzyli na terenie Polski. Chodzi o prawdę. To może być komentarz historyka, czy innego eksperta. Ważne, żeby to podkreślić.
Wielu internautów wydrwiło inicjatywę posła, pisząc m.in.:
Pan Melak czuje potrzebę przeredagowania "Medalionów" Nałkowskiej.
— running (@DolinaRoztoki) 8 lutego 2018
Może bracia i siostry z PiS stworzą mu ośrodek cenzury? Jest tyle dzieł czekających na jedynie poprawną wykładnię partii...
Zobacz także: Poseł PiS do dziennikarza: A jest Pan pewien, że trzy osoby nie przeżyły katastrofy smoleńskiej?