Najważniejszymi wydarzeniami politycznymi zeszłego tygodnia były konsultacje w Pałacu Prezydenckim. Andrzej Duda zaprosił na rozmowy przedstawicieli wszystkich komitetów wyborczych, które weszły w skład nowego Sejmu. Po przeprowadzonych spotkaniach prezydent wydał oświadczenie: - Otóż przede wszystkim mamy dzisiaj dwóch poważnych kandydatów do stanowiska premiera, mamy dwie grupy polityczne, które twierdzą, że mają większość parlamentarną i które mają swojego kandydata na premiera. Jedną grupą jest Zjednoczona Prawica, którą reprezentowali przedstawiciele PiS na czele z premierem Mateuszem Morawieckim i marszałkiem Ryszardem Terleckim. Drugą grupą jest Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica. (...) PiS, Zjednoczona Prawica poinformowała mnie i innych uczestników spotkania, że kandydatem na premiera z ich strony, jako ugrupowania, które wygrało wybory, miało najlepszy wynik w wyborach, będzie pan premier Mateusz Morawiecki - mówił prezydent.
Dodał też, że w przypadku KO, Lewicy i Trzeciej Drogi: - Usłyszałem, że nie ma formalnie zawartej koalicji, to znaczy, że nie ma umowy koalicyjnej w tej chwili, i że w związku z tym nie można w tej chwili jeszcze odpowiedzialnie podać konkretnych osób, które będą przedstawiane jako kandydaci na ministrów.
Dlatego też opozycja pracuje nad umową programową. Dodatkowo pojawiają się rozmyślania na temat tego, kto zostanie marszałkiem Sejmu. Jeśli większość sejmowa postawi na marszałka z opozycji, to będzie jasny sygnał dla prezydenta. Tu nawet pojawił pomysł rotacyjnego marszałka. Dodatkowo, jak donosi Onet opozycja wpadła na jeszcze jeden pomysł, który ma przekonać Andrzeja Dudę, by to opozycji powierzył misję tworzenia rządu: - Istnieje możliwość, że zanim prezydent desygnuje kandydata na premiera, KO, Trzecia Droga i Lewica przedstawią wspólną deklarację podpisaną przez wszystkich 248 posłów, którzy zasiądą w ławach sejmowych. Byłby to sygnał, którego pan prezydent już absolutnie nie mógłby zignorować - wskazuje Onet.
- To jest technicznie do zrobienia w dniu pierwszego posiedzenia Sejmu. Myślimy o tym. Byłby to sygnał, którego pan prezydent już absolutnie nie mógłby zignorować - mówi Onetowi osoba znająca kulisy negocjacji.