"Super Express": - Z nami Janusz Palikot, Twój Ruch...
Janusz Palikot: - Partia na fali. Cały czas nam rosną sondaże. Był już 1 proc., potem 2. Teraz mamy 4. Jak w przyszłym tygodniu będzie 6 proc., niech się pan nie zdziwi.
- Ubiegł pan moje pytanie. Za Markiem Twainem miałem zapytać, czy plotki o pańskiej politycznej śmierci są mocno przesadzone. Czemu znalazł się pan na samym dnie?
- Niezrozumiała pasja do dogadania się ze starą postkomunistyczną lewicą. Najpierw z Kwaśniewskim i Kaliszem, potem z Millerem.
- Wszystkiemu winna postkomuna?
- Słabe wyniki eurowyborów i późniejsze próby dogadania się z SLD sprawiły, że pojawiła się niepewność, czy mamy swoją podmiotowość. Zmieniliśmy nazwę na Twój Ruch, a ta jest mniej znana niż Ruch Palikota.
- To po co ją zmienialiście?
- Żeby doprosić nowych ludzi do współpracy. Takich jak prof. Hartman, Barbara Nowacka i wielu innych. Nie wszyscy zdecydowali się wejść pod czyjeś nazwisko.
- Prof. Hartman nie wszedłby pod Palikota?
- (śmiech) Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego mógłby mieć problem z takim wejściem pod. Mówię o tym dlatego, że to dobra zmiana, ale ona wymaga czasu. Teraz widać, że ze starą lewicą nie da się dogadać.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Paweł Zalewski: Reformy ważniejsze od Donbasu
- Czemu?
- Oni są partią władzy...
- Przecież od lat są w opozycji...
- Ale myślą w kategoriach władzy. Dla nich najważniejsze jest zdobycie stanowiska radnego w tym czy innym mieście. Od lat są poumawiani, że ty pójdziesz tam, a ty tam.
- A to niedobrze, że chcą być partią władzy? O to chyba chodzi w polityce.
- Oprócz tego, żeby zdobyć władzę, trzeba zadać sobie pytanie: po co? Dla samej władzy? Czy dla czegoś więcej? Poza tym, żeby wyjść poza skromne poparcie Twojego Ruchu i SLD trzeba ustępstw z obu stron.
- Jakich pan chciał ustępstw od Millera?
- Proponowaliśmy wspólną nazwę, ale SLD się na to nie zgodził. Proponowaliśmy też podział na listach, albo w proporcjach 50-50 albo 30-30 i 30 dla pozostałych - ruchów miejskich, Zielonych itd. Miller tego nie chciał. Mam wrażenie, że miał z tym problemy wewnętrzne, bo on sam był umiarkowanie za. Zablokowali go baronowie.
- Miller chciał się jednoczyć z Palikotem?
- Tak deklarował i tak to wyglądało. Powoływał się jednak na opór partii. Wszystko jedno - teraz to już historia.
- Mówił pan też, że Miller panu zaszkodził.
- Idę teraz pod własnym szyldem. Mamy przed sobą 14 miesięcy i nie możemy tego czasu zmarnować. Musimy przypominać wszystkie podstawowe rzeczy z naszego programu - państwo przyjazne, świeckie i nowoczesne. Emerytury obywatelskie, polityka energetyczna, zupełnie inne wydawanie pieniędzy unijnych, głębsza integracja europejska, ale także związki partnerskie, in vitro. To wszystko są rzeczy, które muszą spowodować, że znów znajdziemy się w parlamencie. Będzie to kluczowe, ponieważ ugruntuje naszą bazę.
- Z bazy odeszło tylu ludzi, że nie jestem już w stanie ich wszystkich spamiętać. Dlaczego posłowie od pana uciekają?
- Bo były niskie sondaże. Niektórzy tego psychicznie nie wytrzymali.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Janusz Palikot: Psychicznie Ewa może nie dać sobie rady
- A może przestali w pana wierzyć?
- To jest przypadek ludzi, którzy sami nie zdobyli mandatu. Dostali go tylko dlatego, że byli "jedynką" u Palikota.
- Czyli jak w piosence TSA, odeszli, bo byli słabi?
- A my trwamy dalej.
- Poprosi pan Kopacz, żeby pana przyjęła do PO?
- W życiu.
- Dlaczego nie?
- Po co mam iść do tak rozklekotanej formacji, jaką dziś jest PO. Uważam, że najlepsze lata przede mną. Odejście Tuska, które wybiło zęby Kaczyńskiemu i PiS...
- Wybiło zęby PiS?
- Nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić. To wszystko, wokół czego zbudowany był PiS - czyli Tusk jako największe zło - zniknęło. Platforma zagubiona. Dzięki temu dla formacji takiej jak moja powstały warunki, których przez ostatnie trzy lata nie było.
- Jak to zagubienie PO wygląda?
- Ewa Kopacz nie zdobyła władzy, ale ją dostała. Musi teraz nie tylko sformować rząd, ale także zdobyć władzę w partii. Te procesy się nakładają i mamy sytuację, w której rządowa układanka polega głównie na rozwiązywaniu konfliktów wewnętrznych w Platformie, a nie myśleniu, co jest w Polsce do zrobienia i jakimi ludźmi chciałaby to zrobić. Jeden przykład. Jeśli Sikorskiego - przy wszystkich jego wadach - przesuwa się na marszałka w sytuacji wojny na Ukrainie i prawdopodobnej wojny na Bliskim Wschodzie za kilka tygodni, to jest to absurdalne.
Przeczytaj też: Janusz Palikot został zatopiony
- Pan uważa, że dla Polski największym zagrożeniem jest PiS, ale czy większym niebezpieczeństwem nie są rządy ludzi, którzy skompromitowali się przy okazji afery taśmowej. Okazuje się, że nic się nie stało, a prokuratura umarza śledztwo w tej sprawie.
- To skandal. Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe mają większość i będą rządzili. Oczywiście, życzyłbym sobie, żeby Platforma zrobiła czystkę wśród ludzi, którzy w tę aferę są zamieszani. Ubolewam nad tym, że nowa premier nie potrafi tej operacji przeprowadzić.
- Pan zna Ewę Kopacz. Nie poradzi sobie?
- Charakter ona ma. A to już dużo w polityce.
- Staniszkis mówi, że jest prowincjonalną lekarką.
- To w gruncie rzeczy nie jest takie złe. Można to powiedzieć o większości polityków. Łącznie z Donaldem Tuskiem. Największym problemem Ewy Kopacz jest to, że nie ma dziś gotowego formatu.
- Na co?
- Na funkcję premiera. To nie jest osoba, która miałaby kiedyś jakiekolwiek ważne wystąpienie. Wspominałby je pan i mówił: no tak, wtedy to ona powiedziała.
- A może dajmy jej szansę?
- Dajemy jej sto dni szansy. Nie będziemy ślepą i głuchą opozycją. Kiedy zaproponuje rozwiązania w kwestii emerytur, immunitetów prokuratorskich, związków partnerskich, in vitro, to ja jej będę pomagać.
- W swojej książce o Donaldzie Tusku pisał pan, że kopał piłką w kwiatek, bo kwiatek należał do Millera. Są jakieś dobre anegdotki na temat Ewy Kopacz?
- Już to kiedyś mówiłem, ale tych historii nie jest aż tak dużo. To była jedyna osoba, która potrafiła zrobić awanturę Donaldowi Tuskowi. Ochrzanić go, trzasnąć drzwiami i wyjść z sali. Nigdy za to nie ponosiła żadnych konsekwencji.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Leszek Miller: Niesława
- I robiła to przy ludziach?
- Tak. Jest zebranie zarządu partii dotyczące ówczesnego szefa Narodowego Funduszu Zdrowia Jacka Paszkiewicza. Kopacz była wtedy ministrą zdrowia, a Tusk chciał go zwolnić za jakąś sprawę związaną z lekami. Przekonywał zarząd partii, że Paszkiewicza trzeba się pozbyć, na co Kopacz wstała i podniesionym, histerycznym głosem krzyczała: "Jeśli usuniesz tego człowieka, możesz usunąć i mnie!". Wstała, trzasnęła drzwiami. Graś jako człowiek
do zadań specjalnych wybiegł za nią.
- Myśli pan, że podobnie będą wyglądać posiedzenia rządu?
- Cóż, to osoba stanowcza i czasami wręcz na granicy histerii.
- Jej rząd będzie rządem Tuska?
- Nie, on już zapomniał o Platformie i o Polsce.
- A dużo się w rządzie zmieni?
- Niewiele. Ewa Kopacz jest bowiem zakładnikiem układów w Platformie Obywatelskiej.
- Ale będzie trzaskać drzwiami...
- Tak, to będzie nowa jakość w naszej polityce. Czegoś takiego jeszcze nie było.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail