"Super Express": - Zdrajca, ronin, ucieczkowicz. Kim pan jest panie Arturze?
Artur Dębski: - Różnie mnie teraz określają. Nie brakuje gorzkich słów, choć wiele jest także słów otuchy.
- W ubiegłym tygodniu mówił pan, że w tym ujawni, czemu pan odszedł od Palikota. Czemu?
- Ostatecznie poszło o kandydaturę Sikorskiego na marszałka Sejmu. Janusz Palikot uznał, że trzeba być przeciw. Klub go poparł, choć nie w sposób demokratyczny.
- Pan jakie miał zdanie?
- Byłem za wstrzymaniem się. Potem klub tak zagłosował, a mnie oskarżono o negocjacje z Platformą. Jeśli traci się zaufanie szefa, nie ma sensu dalej być jego współpracownikiem.
- I tu jest prawdziwa przyczyna - stracił pan zaufanie szefa?
- Też. Choć i wiarygodność szefa nie była już dla mnie wielka.
- Pan stracił zaufanie szefa, a on wiarygodność w pańskich oczach?
- Tak. Jestem przekonany, że ci wszyscy, którzy razem ze mną odeszli, powiedzieliby to samo.
- Jak się Palikot dowiedział, że odchodzicie? Z mediów?
- Dowiedział się tego samego dnia rano. Taka była sytuacja.
Zobacz też: Zdaniem redaktora. Mirosław Skowron: Ewa się wściekła
- Gdzie wy, spiskowcy, się spotykaliście?
- Najpierw rozmawiały ze sobą małe grupy, że mają już dosyć. Uznaliśmy, że niektóre wypowiedzi liderów nie odpowiadają nam. Przyczyn było bardzo dużo. Twierdzenia, że nie chodziło o program, nie do końca są prawdą. Przez te prawie cztery lata miotaliśmy się od ściany do ściany. Zaczynaliśmy od haseł o przyjaznym państwie, a skończyliśmy na kwestii legalizacji kazirodztwa. To niedopuszczalne!
- Przeszkadzało panu, że Twój Ruch wszedł w pewnym momencie w mezalians z byłymi komunistami?
- Był taki okres, że powinniśmy zacząć w Sejmie współpracę z SLD, żeby wspólnie mieć odpowiednią liczbę głosów, by składać jakieś wnioski. Skończyło się na tym, że w jednym tygodniu prowadzano się z Leszkiem Millerem pod rękę, a w następnym atakowano go za tajne więzienia CIA. Ludzie stracili w to wszystko wiarę.
- "Artur jest ślepym wyznawcą Janusza. Gotów wskoczyć za nim w ogień. Najwierniejszy żołnierz sztabowy" - mówił tak o panu Piotr Tymochowicz. Do tego zabrał pan ze sobą najwierniejszych z najwierniejszych - choćby Wojciecha Penkalskiego.
- Nie to że zabrał. To była autonomiczna decyzja każdego z tych ludzi. Natomiast zacytował pan to, co mówiono rok - półtora roku temu. To o czymś świadczy. Owszem, byłem w grupie najlojalniejszych.
- A teraz pan przejrzał na oczy?
- Nie jest tak, że kilkunastu ludzi nagle decyduje się odejść. Z 40 posłów, których Janusz Palikot wprowadził do Sejmu, zostało mu 15. Mam nadzieję, że w końcu się przebudzi. Jeszcze w zeszłym roku jego osobowość i fantazja pozwalały sądzić, że ma ofertę dla Polski. W tej chwili ma kryzys.
- Jaką ofertę? Był kojarzony z tym, że popierał zmianę płci, bardzo ostro atakował Kościół, a teraz że jego partia wspiera legalizację kazirodztwa.
- Faktycznie, z tym się kojarzył. Znając go jednak blisko, wiedziałem, że choćby w kwestiach gospodarczych ma dobre pomysły. Niemniej partia została zaszufladkowana. Jeśli dla mediów atrakcyjne są osoby, które o poruszonych przez pana kwestiach mówią, to nic dziwnego.
Zobacz też: Zdaniem naczelnego. Sławomir Jastrzębowski: Robić na wydrę nowa strategia Platformy Obywatelskiej
- Robert Biedroń, Anna Grodzka, prof. Jan Hartman?
- Przykładowo.
- Czemu pan nie chce operować nazwiskami?
- Chcę zachować dobre relacje ze wszystkimi, choć pewnie nie ze wszystkimi się da. Niemniej wielu ludzi z Twojego Ruchu było dla mnie przez ostatnie lata jak rodzina.
- A może pan odszedł także dlatego, że przeczytał pan artykuł "Wprost", w którym napisano, że 2 mln zł z kasy państwa zniknęło, bo zostało przekazane firmie należącej do głównej księgowej. W Twoim Ruchu kradną?
- Nie mogę odpowiedzieć: tak lub nie. Wydaje mi się, że to niemożliwe. Wielokrotnie jednak prosiliśmy o wyjaśnienie tej kwestii, ale odkładano je w czasie.
- Co dalej z Arturem Dębskim? Co dalej z ludźmi, którzy opuścili Palikota? Chcecie trzymać się razem?
- Myślę, że to dobry pomysł. Ten i przyszły tydzień ukonstytuujemy się jako grupa posłów. Ludzie, którzy na to się zdecydowali, będą musieli podjąć ciężką pracę, bo trzeba będzie stworzyć coś z niczego. Odezwało się mnóstwo ludzi z kraju jeszcze ze starych struktur powstałych wokół Janusza Palikota. Będę się starał coś zaproponować. Uważam bowiem, że jest miejsce na stosunkowo liberalny i wrażliwy społecznie projekt polityczny. Jest tu straszliwa dziura.
- Sugeruje pan, że powstanie Ruch Dębskiego?
- Nie. Nie jestem liderem. Lubię być blisko lidera, doradzać mu.
- A kogo z tej grupy, która wyszła od Palikota, widziałby pan w roli lidera?
- O tym będziemy dyskutować. Programu nie musimy tworzyć, bo on już jest - powstał w 2010 roku w Sali Kongresowej oraz ten, którym w 2001 roku Platforma Obywatelska zdobyła m.in. moje serce. Wolność, liberalizm i wrażliwość społeczna.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail