Premier Mateusz Morawiecki w zeszłym tygodniu, po ujawnieniu danych o tych nagrodach, tłumaczył, że w tej kwestii "nic nie dzieje się po cichu". Jak mówił: - Sam fakt, że one (premie) są publiczne, informacja o nich jest dostępna dla wszystkich osób, świadczy o tym, że absolutnie niczego nie chcemy, nie możemy i nie będziemy ukrywać.
W wyniku rekonstrukcji rządu Kowalczyk zastąpił Jana Szyszkę na stanowisku ministra środowiska, zaś w 2017 roku był członkiem Rady Ministrów. W trakcie rozmowy w Radiu ZET stwierdził, że "ministrowie, a szczególnie podsekretarze stanu zarabiają za mało". Zaznaczył przy tym, że pracownicy podlegli ministrom są często wynagradzani lepiej od nich. Dopytywany, czy jest sens dawania premii ministrom zamiast dać im wyższe pensje, dodał, że ministrowie nie dostają podwyżek wynagrodzenia od kilkunastu lat. Zważywszy na fakt, że, w jego opinii, odpowiedzialność ministrów i wiceministrów jest bardzo duża: - Ministrowie zarabiają za mało, a szczególnie podsekretarze stanu. Nie ma zachowanych proporcji w wynagrodzeniach pracowników ministerstw. Dyrektorzy, jednostki podległe zarabiają więcej.
Minister Henryk Kowalczyk mówi, że dostał 60 tys. premii, ponieważ
— Przemysław Henzel (@PrzemekHenzel) 13 lutego 2018
pracował 14 godzin dziennie.
Zapytam więc: Obywatelu, a ty kiedy ostatnio dostałeś 60 tysięcy złotych premii za nadgodziny? pic.twitter.com/RegwcRe91y
Kowalczyk podkreślił, że w 2017 r. jako minister, członek rady ministrów, dostał łączną premię w wysokości ponad 60 tys. zł. Pytany, czy w jego opinii nagroda należała mu się, odpowiedział, że "zapracował na to", ponieważ: - To był dodatek comiesięczny. A jeśli pracownik zakładu za godziny nadliczbowe dostaje dodatkowe wynagrodzenie, to ja pracując średnio 14 godzin dziennie, zapracowałem na to. Przyznał przy tym szczerze, że w ogóle nie protestował przeciwko tym premiom.
"Ministrowie, podsekretarze stanu, ja się szczególnie o tę grupę upominam, zarabiają za mało. (...) Podsekretarze stanu zarabiają na rękę może 5, może 6 tys." - min. Kowalczyk.
— Lidia Lemaniak (@LLemaniak) 13 lutego 2018
Sprawdzicie sobie @pisorgpl ile zarabia np. nauczyciel i może dopiero się wypowiadajcie.
Paweł Kukiz zapytał dodatkowo:
Moja Żona-nauczycielka zarabia w szkole 2400 zł.W dom przygotowuje tematy lekcji, sprawdza klasówki, pisze charakterystyki uczniów,itd.Jednym słowem drugie tyle co w szkole pracuje poza nią.Czy w związku z tym należy jej się roczna nagroda np.20 tysięcy złotych "bo zapracowała"? pic.twitter.com/U7g2lc7sDc
— Paweł Kukiz (@pkukiz) 13 lutego 2018
Zobacz także: TYLKO W SE! Gigantyczne nagrody dla rządu PiS