Portal powołuje się na nagranie wideo, opublikowane na kanale Astrapress na serwisie Telegram. Na wideo jeden z wojskowych zwraca się do "tak zwanego ministerstwa obrony" i opowiada, że jego grupa znajduje się "gdzieś na polach Ukrainy".
- Przez miesiąc przygotowywano nas nie wiadomo do czego, wożono tu i tam (...), a teraz nas po prostu wyrzucono gdzieś w polu, jak psy - mówi. Skarży się, że nie mają żadnego wyposażenia, nie wiedzą, "gdzie swoi, a gdzie obcy", nie mają ani amunicji, ani leków. Wojskowi palą ogniska i czekają na rozkazy. Nie dostają żadnych informacji i nawet nie wiedzą, gdzie się znajdują.
Wojskowy mówi, że chce "pokazać nagranie władzom" i demonstruje, jak żyje jego oddział - w wykopanej ziemiance, podczas gdy część ludzi już choruje.
Jak podał niezależny portal Sota, mężczyzna na nagraniu został rozpoznany. Jest nim Anton Kuligin, radny z miasta Tichorieck w kraju Krasnodarskim. Zanim został wysłany na front, Kuligin jeździł samochodem oklejonym znakami "Z" i "V", czyli symbolami rosyjskiej inwazji na Ukrainę - podaje Sota.
Zmobilizowani Rosjanie znajdują się w trudnej sytuacji. Media: nie mają ani sprzętu, ani szkoleń
Od czasu ogłoszenia częściowej mobilizacji w Rosji w mediach pojawia się coraz więcej doniesień o jej fatalnej organizacji. Jak podaje “The Guardian” żołnierze muszą zapewnić sobie sami wszystko, co będzie potrzebne im na froncie - od bielizny termicznej po kamizelki kuloodporne. - Armia nie ma nic. Wkrótce każą nam kupić własne granaty - skarżył się cytowany przez gazetę 23-letni Władimir.
Problem stanowią również ceny sprzętu wojskowego, które gwałtownie poszły w górę. Dla przykładu - według dziennika “Kommiersant” - ceny kamizelek kuloodpornych wzrosły o 500 proc. i aktualnie można je nabyć nawet za 50 tys. rubli (ok. 3,9 tys. zł).
W sieci nie brakuje również doniesień mówiących, że zmobilizowani żołnierze są wysyłani na front bez szkolenia zgrywającego. - Żywotność takiego żołnierza liczona jest od kilku minut do maksymalnie kilku godzin. Oni są bezwartościowi. Nie mają odpowiedniego morale, nie mają motywacji do tego, żeby podejmować działania z narażeniem zdrowia i własnego życia. Także jest to zabieg zupełnie bezsensowny - komentował sytuację w “Expressie Biedrzyckiej” gen. Jarosław Kraszewski, były szef Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.