Choć Ministerstwo Obrony zapewnia, że wszyscy zmobilizowani otrzymają ubrania i zostaną wyposażeni, to wszystko wskazuje na to, że rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. W rozmowie z “The Guardian” jedna z członkiń grupy “Pomoc dla Żołnierzy", Anastazja, przyznała, że nawet biura rekrutacyjne radzą nowo zmobilizowanym przyniesienie własnego sprzętu.
O tym, że “armia nie ma nic” mówił także 23-letni Władimir, który niedawno trafił na front. - Musiałem nawet pomalować swoją broń, aby zakryć rdzę. To jest koszmar… Wkrótce każą nam kupić własne granaty - skarżył się podczas rozmowy telefonicznej z siostrą.
“Armia nie ma nic”, a ceny sprzętu wojskowego poszły w górę. 50 tys. rubli za kamizelkę
Problem stanowią nie tylko braki sprzętu w armii, ale także ceny za jakie można go zdobyć na rosyjskim rynku. Anastazja w rozmowie z “The Guardian” przyznała, że aby kupić potrzebne rzeczy dla zmobilizowanego męża, jej rodzina musiała wydać miesięczną pensję.
W związku z dużym zainteresowaniem zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i internecie ceny sprzętu wojskowego poszły gwałtownie w górę. Dla przykładu - jak podaje dziennik “Kommiersant” - ceny kamizelek kuloodpornych wzrosły o 500 proc. i aktualnie można je nabyć nawet za 50 tys. rubli (ok. 3,9 tys. zł). Aleksiej, właściciel sklepu turystycznego w Jekaterynburgu, powiedział z kolei, że śpiwory wyprzedały się w zaledwie dwa dni po ogłoszeniu mobilizacji.
W środę 19 października przewodnicząca Rady Federacji Rosyjskiej Walentina Matwijenko nakazała agencjom antymonopolowym kraju uregulować ceny rynkowe sprzętu wojskowego. Następnie premier Rosji Michaił Miszustin wezwał przedsiębiorstwa do "szybkiego zwiększenia produkcji sprzętu".
Zmobilizowani Rosjanie idą na front bez szkolenia? Coraz więcej doniesień
W czwartkowym (20 października) "Expressie Biedrzyckiej" gen. Jarosław Kraszewski, były szef Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego zwracał uwagę, że od czasu ogłoszenia w Rosji częściowej mobilizacji, pojawiają się doniesienia o tym, że żołnierze są wysłani na front bez szkolenia zgrywającego.
- Żywotność takiego żołnierza liczona jest od kilku minut do maksymalnie kilku godzin. Oni są bezwartościowi. Nie mają odpowiedniego morale, nie mają motywacji do tego, żeby podejmować działania z narażeniem zdrowia i własnego życia. Także jest to zabieg zupełnie bezsensowny - mówił wojskowy.