Mateusz Kijowski wyznał ostatnio, że jego sytuacja jest dramatyczna. Od grudnia 2016 r. nie może znaleźć pracy i rozważa wyjazd za chlebem do Londynu. – Nie jesteśmy w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb naszych dzieci. Jest problem nawet z zakupami spożywczymi. Na szczęście znajomi co jakiś czas robią nam zakupy czy coś ugotują. Dzięki nim jeszcze jakoś funkcjonujemy – żalił się Mateusz Kijowski w rozmowie z portalem NaTemat. Ale okazuje się, że pomocną dłoń wyciągają do niego nawet jego zagorzali krytycy, jak np. Jarosław Sokołowski „Masa”. – Kijowski to błazen – zaznacza. Ale po chwili lituje się nad nim i proponuje pracę. – Kijowski mógłby być u mnie gosposią. Jego praca polegałaby na czyszczeniu basenu, koszeniu trawnika, pielęgnowaniu ogrodu, a i w domu mógłby gotować i sprzątać. A w okresie świątecznym musiałby stać przy bramie ubrany na biało, marchewkę przykładać do nosa i witać mnie radośnie, kiedy wjeżdżam na posesję – mówi nam Sokołowski. Panie Mateuszu, może warto skorzystać?
Zobacz: Mateusz Kijowski w centrum handlowym. Jaki sklep odwiedził? [ZOBACZ]