We wtorek (23 stycznia) po dwóch tygodniach odsiadki zakłady karne w Radomiu i Przytułach Starych opuścili Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński. Kilka godzin wcześniej prezydent Andrzej Duda wydał decyzję o ich ułaskawieniu. "Procedura została dopełniona. Chcę w związku z tym powiedzieć, że postanowienie w przedmiocie prawa łaski zostało wydane. Panowie Kamiński i Wąsik są ułaskawieni. Potwierdzam to z całą mocą" - oświadczył prezydent późnym popołudniem. Niedługo później Wąsik i Kamiński witali się ze swoimi rodzinami. "Ta walka trwa, to może być długa droga, trudna droga, ale zwyciężymy na pewno" - powiedział Kamiński tuż po wyjściu z Aresztu Śledczego w Radomiu. "Panie Tusk, panie Hołownia, niedługo się zobaczymy".
Miller: "Czarny dzień dla demokracji"
Wtorkowe wydarzenia skomentował między innymi były premier Leszek Miller. W rozmowie z Onetem nie gryzł się w język. Jego zdaniem 23 stycznia już na zawsze zapisze się jako "czarny dzień dla polskiej demokracji i praworządności, także dla urzędu prezydenta". Ostro uderzył w Andrzeja Dudę. "Jeszcze niedawno pan Duda zarzekał się, że nie ułaskawi Wąsika i Kamińskiego po raz drugi, a to uczynił. Z tego płynie jedyny optymistyczny wniosek, że konsekwencja się opłaca. Myślę o konsekwencji pana Adama Bodnara, który trzymał się litery prawa. I w tej konfrontacji pan Duda skapitulował".
"Prezydent nie jest potrzebny"
"Poważnie się zastanawiam, czy po tej prezydenturze nie powinno się dążyć do pozbycia urzędu prezydenta, który nie jest potrzebny, a może dostać się w takie ręce, jakie teraz widzimy" - stwierdził Miller. "Wcześniej Kamiński, dziś Duda pokazali Polsce gest Kozakiewicza" - komentował wcześniej na platformie X (dawniej Twitter).