"Super Express": - Czy projekt Polska 100 został ostatecznie pogrzebany z powodu zakończenia współpracy z Polską Fundacją Narodową?
Mateusz Kusznierewicz: - Sytuacja wydaje się beznadziejna. Od kilku tygodni brakuje kontaktu z PFN, która miała finansować całe przedsięwzięcie. W tym czasie zobowiązania finansowe mojej fundacji, Navigare, która jest wykonawcą, ale sama środkami pieniężnymi nie dysponuje, sięgnęły kilkuset tysięcy złotych. Dotyczą one wynagrodzeń i podróży załogi, malowania i wyposażenia jachtu, zakupu żagli i wielu innych transakcji. Jacht stoi w porcie w Nicei niemal całkowicie przygotowany do rejsu.
- I dlaczego nie płynie?
- Nie został zakupiony! To główny problem formalny powodujący załamanie się projektu. Właśnie mieliśmy nim płynąć z Nicei do Polski, a 10 czerwca rozpocząć dwuletni rejs. Zawinąć do 100 portów i wziąć udział w kilkunastu regatach.
- Próbował pan interwencji u członków rządu, którzy poparli projekt?
- Nie, bo dla mnie partnerem jest Polska Fundacja Narodowa. Chyba jej członkowie zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej nas postawili, i z tego, co się dzieje?
- Ma pan jakiś wariant zastępczy?
- Nawet o nim nie myślę, choć zapewne są jakieś możliwości. Staram się głównie uratować ludzi, którzy pozostają bez wynagrodzeń. A dodam, że polskie prawo wymaga zgłoszenia wniosku o upadłość fundacji, jeżeli brakuje środków na wynagrodzenia.
- Na tę zapowiedzianą na 8 maja upadłość powołuje się PFN.
- Data jest nieprawdziwa, ale zapewne za kilka dni będziemy musieli to uczynić. Tego wymaga prawo. Mieliśmy nadzieję na spotkanie z PFN 8 maja. Nie doszło do niego.
- Nieprzychylne osoby zarzucają duży koszt projektu "Polska 100".
- Przewidywane środki z dotacji budżetowej wynieść miały po 3 mln zł przez trzy lata. Cena zakupu francuskiego jachtu jest tajemnicą handlową (przyp. red.: oceniamy ją na kilkanaście milionów złotych). Do tego mieli się dołożyć sponsorzy. Być może Polska jest jednak niegotowa na takie przedsięwzięcie.
- Jak długa praca nad promocją Polski może zostać zaprzepaszczona?
- W moim przypadku to cztery lata, dla innych osób - dwa, a dla dwudziestu członków załogi - kilka miesięcy.
- Dla pana to jest jakaś porażka wizerunkowa i zawodowa.
- Bardzo źle to znoszę. I chociaż kariera sportowa mnie zahartowała, trudno mi w nocy zasnąć. W olbrzymim stresie jestem i ja sam, i moja rodzina.
Zobacz także: PFN zerwała współpracę z Kusznierewiczem! Ten rejs miał kosztować FORTUNĘ