"Super Express": - Lekarze zarzucają panu, że pozostaje pan głuchy na ich prośby i apele. Jak wobec tego zamierza pan rozwiązać ten spór?
Konstanty Radziwiłł: - Odbyłem wiele rozmów i spotkań z przedstawicielami lekarzy. Trudno mi w tej chwili policzyć, ilu ich było. To nieprawda, że nie rozmawiam z pracownikami służby zdrowia. Na spotkaniach z lekarzami poruszałem wiele kwestii związanych z systemem opieki zdrowotnej. Dodam także, że przez ostatnie dwa lata moje mediacje z młodymi lekarzami były częste. Po środowej Komisji Zdrowia miałem okazję, by podyskutować z przedstawicielami rezydentów, którzy byli obecni podczas obrad. Umówiliśmy się, że dojdzie do naszego spotkania właśnie dziś.
- Skoro twierdzi pan, że mediacje odbywały się wielokrotnie, to skąd tyle krytyki pod pana adresem?
- Moim zdaniem komunikacja między mną a środowiskiem lekarzy jest bardzo dobra. Oczekiwania lekarzy w trakcie protestu zostały spełnione. Cała lista, którą do mnie skierowali, w której były zapisy dotyczące finansowania służby zdrowia oraz kwestie związane z biurokracją. Lekarze chcieliby, by te zmiany wchodziły natychmiast, ale nie jest to możliwe. Myślę, że oni dostrzegają to, co z naszej strony im oferujemy. Mam tu na myśli kilka regulacji prawnych, które już obowiązują. Zalicza się do nich sieć szpitali, ustawa o podstawowej opiece zdrowotnej oraz ustawa zwiększająca nakłady na ochronę zdrowia. Nie są to jedynie teoretyczne regulacje, bo pomysły zostały realnie wdrożone. Tego oczekiwali lekarze i ja spełniłem te oczekiwania. W kwestiach płacowych pomiędzy mną a pracownikami medycznymi jest pewna rozbieżność. Jednak uważam, że nie ma takiego problemu, którego nie da się wspólnie pokonać.
- Co konkretnego ma pan do zaoferowania lekarzom? Wielu z nich czeka na rzeczywistą ofertę.
- Wszystko zależy od tego, co ustalimy w toku rozmów. Nie chciałbym tego wyjawiać, będąc w przededniu rozmów.
- Środowisko lekarzy wspólnie z niektórymi politykami uznało, że zbyt dużą odpowiedzialnością w nowych rozporządzeniach obarcza pan dyrektorów szpitali.
- System służby zdrowia charakteryzuje się wieloma niedociągnięciami i dysfunkcjami. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że nie do końca jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy. Oczywiście zmiany są potrzebne. Praca zarządcy szpitala jest niezwykle istotna, ponieważ jest on menedżerem, który musi podejmować ważne decyzje, biorąc pod uwagę dobro pacjenta i pracownika. Musimy uzyskać balans w tym zakresie. Wierzę, że to się uda.
- Znaczna część lekarzy wypowiedziała klauzulę opt-out. Jakie kroki zamierza pan podjąć, by niedobory kadry nie wpłynęły negatywnie na funkcjonowanie placówek medycznych?
- Jest to bardzo duże wyzwanie, z którym muszę się zmierzyć. Wszyscy wiemy, że z dnia na dzień lekarzy w Polsce nie przybędzie. Jednym z rozwiązań, o którym stale myślę, są zmiany organizacyjne na terenie szpitali. Należy przeorganizować czas pracy medyków. Jeżeli lekarze nie będą chcieli wykonywać swoich obowiązków dłużej niż 48 godzin tygodniowo, to będzie konieczne wdrożenie czasu równoważnego lub praca zmianowa.
Zobacz: Sławomir Neumann (PO): Radziwiłł robi Polaków w konia
- Podczas obrad Komisji Zdrowia często przewijał się wątek premiera. Z uwagi na to, że część mówców uznała pana za "nieudolnego ministra" wyrażono aprobatę wobec interwencji Mateusza Morawieckiego, który miałby uleczyć służbę zdrowia.
- To po mojej stronie leżą kompetencje związane z działalnością służby zdrowia. Nie uchylam się od odpowiedzialności za sektor, który mi powierzono. Oczywiście nie ma żadnej wątpliwości, kto jest moim szefem. Mateusz Morawiecki jest moim zwierzchnikiem i osobiście informuję go o tym, co dzieje się w systemie zdrowotnym. Dziwię się tak wielkiemu zaangażowaniu polityków opozycji w krytykę mojej osoby. Przypomnę, że jeszcze dwa lata temu to oni odpowiadali za służbę zdrowia. Opozycja zapuściła sektor, którym obecnie zarządzam. Zaniedbania, które narastały w okresie ich odpowiedzialności, są wyjątkowo rażące. Nie powinni się w ogóle odzywać w tej sprawie. Awantura podczas obrad Komisji Zdrowia była nie na miejscu. Politycy Platformy i Polskiego Stronnictwa Ludowego toczą grę polityczną, podczas gdy za ich rządów byli wyjątkowo nieskuteczni w zakresie dbałości o system zdrowotny.
- Czy Mateusz Morawiecki sugeruje panu jakieś rozwiązania? Exposé premiera było zdominowane tematem służby zdrowia.
- Proszę wybaczyć, ale nie chciałbym opowiadać o naszych wewnętrznych ustaleniach i rozmowach, które odbywamy.
- W jaki sposób zostały rozdysponowane 3 mld zł, które w tamtym roku miały zostać przekazane resortowi zdrowia?
- Wydaliśmy około miliarda złotych na niezbędny sprzęt medyczny, który zasilił szpitale w całej Polsce. Mam tu na myśli zakup dentobusów oraz wyposażenie gabinetów do profilaktyki dla dzieci. Zainwestowaliśmy także w doposażenie gabinetów pediatrycznych oraz chirurgicznych. Dzięki niezbędnej aparaturze oddziały onkologiczne zaczęły lepiej funkcjonować. Kolejny miliard zapłaciliśmy za nadwykonania. Niektóre z tych nadwykonań to wieloletnie zaległości z okresu panowania poprzedników. Blisko 800 mln zł poszło na wykupienie świadczeń dotyczących operacji zaćmy, operacje stawów biodrowych i kolanowych i wiele innych.
Czytaj także: Andrzej Sośnierz: Dr Judym nie pracował za darmo