Rezydentka WYZNAJE: Minister każe nam harować ponad siły

2018-01-04 5:40

Kryzys w służbie zdrowia stawia lekarzy przed dramatycznymi wyborami. Zmuszeni do brania dyżurów za kolegów, muszą decydować, co lepsze dla pacjentów: praca ponad siły czy odmowa pracy.

W takiej sytuacji znalazła się niedawno Maria Hussey, rezydentka z medycyny ratunkowej, która pracuje w Szpitalu Wolskim w Warszawie. Na szpitalnym oddziale ratunkowym, w tak dużej placówce, powinno dyżurować czterech lekarzy: dwóch internistów, chirurg i neurolog. Szpital, w którym wszyscy rezydenci odmówili pracy ponad 48 godzin w tygodniu, ma problemy z obsadą dyżurów. Od grudnia codziennie brakuje jednego,a w święta nawet dwóch dyżurantów. Ostatnio dyrekcja placówki nakazała młodej rezydentce, by dyżurowała za siebie i chirurga. Lekarka musiałaby zajmować się 70, a nie jak zwykle 30 pacjentami - wszyscy trafili na SOR w stanie zagrożenia życia. - To jest niewykonalne, aby uczciwie zająć się tyloma osobami w stanie zagrożenia życia. Nie byłabym w stanie tych wszystkich osób zbadać ani zebrać wywiadu. Odmówiłam. Nie może być tak, że odpowiedzialność za pacjentów jest przerzucana na lekarza - opowiada lekarka.

Dyrekcja wydała więc polecenie chirurgowi, który dyżurował na oddziale, gdzie przeprowadzał operacje, aby konsultował także pacjentów z SOR. - Skończyło się tak, że wszyscy chorzy z problemami chirurgicznymi musieli czekać na lekarza wiele godzin. Powiem szczerze, że nie wiem, kiedy zostali wypisani, na pewno nie w trakcie mojego 12-godzinnego dyżuru - opowiada rezydentka. Pacjenci mieli wykonane tylko podstawowe badania, a do historii choroby wpisane, że nie są w stanie zagrożenia życia. - Takie sytuacje w naszym szpitalu będą się powtarzać - mówi Maria Hussey.

Czytaj: Owsiak karci Radziwiłła za DRAMATYCZNĄ sytuację w szpitalach