W lipcu Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy skazał Misiewicza za "niezgodne z prawem reklamowanie produktu alkoholowego w serwisie Twitter". Byłemu rzecznikowi Macierewicza wymierzono karę 20 tys. złotych grzywny.
Sędzia Marcin Niedźwiecki przypomniał przy tym, że niezgodna z prawem reklama alkoholu zagrożona jest karą od 10 tys. zł do 500 tys. zł. – Sąd wymierzył oskarżonemu karę w dolnych granicach wobec istotnego ograniczenia treści zarzutów i stosunkowo niewielkiej liczby działań uznając, że będzie ona wystarczająca, żeby osiągnąć wobec oskarżonego swoje cele – tłumaczył w swym orzecznictwie Niedźwiecki.
Misiewicz grzywny nie wpłacił, a w sierpniu obrońca skazanego, mec. Maciej Marczak, złożył apelację od wyroku, w której wnosił o uniewinnienie. – Zgadzamy się z wyrokiem sądu w tej części, w której przyznał nam rację, czyli że sprzedaż alkoholu była zgodna z zezwoleniem i nie dochodziło do zakazanej reklamy na stronie internetowej. Natomiast nie zgadzamy się, że doszło do zakazanej reklamy na Twitterze – mówił wówczas Marczak.
>>>Bartłomiej Misiewicz się doigrał. Jest wyrok i grzywna do zapłaty
W piątek, 4 listopada Sąd Okręgowy ponownie rozpatrzy sprawę asystenta Macierewicza, który najbardziej znany jest z tego, że doprowadzał do białej gorączki etatowych oficerów Wojska Polskiego, zmuszonych salutować dwudziestokilkulatkowi "znikąd".
Sprawa "Misiewiczówki" to nie pierwsza kontrowersja prawna w biografii młodego przedsiębiorcy. W 2016 r. "Newsweek" twierdził, że Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce (Misiewicz pracując w MON, zarabiał jednocześnie jako członek rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, mimo iż nie posiadał ukończonego kursu dla członków rad nadzorczych i skończonych studiów).
Sprawę badała prokuratura, która odmówiła wszczęcia śledztwa w listopadzie 2016 r.
W styczniu 2019 r. Misiewicz został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w związku ze śledztwem dot. niegospodarności, powoływania się na wpływy oraz fałszowania dokumentów przy okazji zawierania umów przez Polską Grupę Zbrojeniową. Na wolność wyszedł w czerwcu, po tym, jak jego rodzina wpłaciła 100 tys. zł kaucji.
Za te zarzuty to grozi mu do 10 lat więzienia.
"Wisienką na torcie" kłopotów byłego wychowanka Macierewicza, było kierowanie samochodem pod wpływem alkoholu. Zatrzymany w Wiedniu za kółkiem miał 1,5 promila w organizmie, za co stracił prawo do kierowania samochodem na terenie Austrii na cztery miesiące.
>>>NAMIĘTNA RANDKA MISIEWICZA! MAMY ZDJĘCIA i GORĄCY FILMIK!
>>>Misiewicz znowu pod okiem prokuratury. "Interwencja w sprawie dewelopera"
>>>Bartłomiej Misiewicz prowadził auto w stanie nietrzeźwości? Kontrowersji ciąg dalszy