Według dziennikarzy "Gazety Wyborczej" sprawa ta to zaledwie jeden z wielu wątków, na które śledczy się natknęli, badając przekręty Polskiej Grupy Zbrojeniowej. – Dochodzenie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu. Misiewicz, a także inny były polityk PiS Mariusz Antoni K., mają zarzuty działania na szkodę PGZ i płatnej protekcji. Akt oskarżenia w sprawie trafił w czerwcu do Sądu Okręgowego w Warszawie – czytamy. – Ze śledztwa prowadzonego przeciwko Bartłomiejowi Misiewiczowi i innym podejrzanym wyłączono do osobnego postępowania m.in. wątki dotyczące powoływania się przez różne osoby na wpływy w instytucjach państwowych w celu załatwienia określonych spraw w zamian za korzyści majątkowe – przyznał prok. Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Zobacz, jak zmieniał się Bartłomiej Misiewicz w ostatnich latach:
Prokurator nie zdecydował się jednak dokładnie wyjaśnić o jakie wątki chodzi, zasłaniając się dobrem prowadzonego postępowania. – Zbigniew Rau był już przesłuchiwany. Krótko przed objęciem teki szefa MSZ – 2 lipca 2019 r., w czasie gdy pełnił jeszcze funkcję wojewody łódzkiego. I choć z akt sprawy dotyczącej PGZ protokół z jego zeznaniami został usunięty, nieoficjalnie udało nam się ustalić, co interesowało śledczych – twierdzą Jacek Harłukowicz i Marcin Rybak. Według ich informacji minister Rau "pytany był m.in. o to, czy podjął się interwencji w sprawie planowanej inwestycji spółki Central Fund of Immovables, kontrolowanej przez rodzinę Adama Kawczyńskiego".
To właśnie w imieniu tego biznesmena do ówczesnego wojewody łódzkiego miał zgłosić się Misiewicz (tak mieli zdradzić informatorzy dziennikarzy, którzy znają kulisy śledztwa). – Według nich Misiewicz poprzez Raua chciał dotrzeć do łódzkiej konserwator zabytków Aleksandry Stępień – podano.