Zaczęło się od tego, że Janusz Kowalski w wywiadzie dla Radia Opole na początku tego roku orzekł, iż wysyłanie dzieci na dodatkowe lekcję języka niemieckiego jako języka mniejszości jest wyłudzaniem pieniędzy, jeśli pociecha nie pochodzi z mniejszości niemieckiej. Opolskie media rozpisywały się o tym, jak Kowalski wskazywał w tym względzie Marcina Oszańcę, lidera lokalnego PSL, ponieważ ten wysłał swojego syna na takie zajęcia. Za oskarżenia o wyłudzanie pieniędzy panowie mają spotkać się w sądzie.
Janusz Kowalski podał lidera PSL do prokuratury. Marcin Oszańca: Wciągnął w to moje dziecko
W Radiu Opole Marcin Oszańca odnosił się do oskarżeń Janusza Kowalskiego. - Nie chodzi o mnie. Staję w obronie rodziców dzieci, którzy zapisali swoje dzieci na naukę języka mniejszości w dobrej wierze. Aby miały możliwość kształcenia się. Żaden polityk nie ma prawa odbierać dostępu do edukacji naszych dzieci - mówił lider ludowców w regionie.
Zaraz minie rok, od rozpoczęcia zamieszania, a właśnie teraz Oszańca dowiedział się z pisma sądowego, że poseł Solidarnej Polski doniósł na niego do prokuratury. Poszło o oszustwo, jakiego lider ludowców zdaniem Janusza Kowalskiego miał się dopuścić. - Dopiero z tego pisma dowiedziałem się o doniesieniu na prokuraturę, jakie wobec mnie złożył Janusz Kowalski - mówił w rozmowie z tygodnikiem "O!Polska" lider PSL w regionie.
Z pisma wprost wynika, że wiceminister rolnictwa posądził Oszańcę o oszustwo. Jednak ludowca bardziej razi coś innego. - Wciągnął w to moje dziecko, to niedopuszczalne. Wykorzystanie mojej rodziny i dzieci do bieżącej walki politycznej jest po prostu oburzające. Jak widać, Janusz Kowalski, gdy poczuje się zagrożony, bije, nie patrząc w kogo i jak. Byle zabolało bardziej, niż jego - mówi polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Wiceminister Janusz Kowalski potwierdza doniesienia mediów. Powołał się na polskie prawo
Do sprawy odniósł się sam polityk Solidarnej Polski, który za pośrednictwem Twittera zwrócił uwagę na zapisy polskiego prawa. Wedle nich dodatkowe lekcje niemieckiego są dla dzieci narodowości niemieckiej. Posyłanie więc polskich uczniów na takie zajęcia jest zdaniem prawicowego polityka oszustwem, ponieważ rodzic składający deklarację udziału w zajęciach, potwierdza przynależność dziecka do danej mniejszości.
- Potwierdzam "ustalenia" bliskiej mniejszości niemieckiej i totalnej opozycji gazetki. Zgodnie z polskim prawem z dodatkowych lekcji języka niemieckiego mogą korzystać tylko dzieci narodowości niemieckiej. Rodzic składający deklaracje potwierdza przynależność dziecka do danej mniejszości - oświadczył Janusz Kowalski na Twitterze.
Poniżej galeria ze zdjęciami Janusza Kowalskiego podczas wycieczki po kopalni Staszic w Katowicach