W nocy w Łodzi przeprowadzona została jedna z ostatnich ekshumacji smoleńskich. Z grobu wyjęto trumnę z ciałem Joanny Agackiej-Indeckiej, która była prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej. Do ekshuamcji doszło mimo protestów rodziny. Na ekshumację córki nie godziła się matka zmarłej Elżbieta Agacka-Gajdowska. W rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" 81-letnia kobieta żaliła się, że nawet w dawnych czasach nie dochodziło do takich sytuacji: - We wnioskach wskazywałam Prokuraturze Krajowej, że nawet w czasach głębokiego PRL-u, potrafiono uszanować wolę matki. Gdy zapadła decyzja o ekshumacji ciała Przemyka po jego morderstwie, matka zmarłego nie zgodziła się i prokuratorzy komunistyczni uszanowali tę decyzję. Joanna Agacka-Indecka, która zginęła w Smoleńsku to jedyna córka kobiety.
Do ekshumacji jednak doszło w nocy z 23 na 24 kwietnia. Cmentarz został obstawiony policją i żandarmerią, a przed bramą łódzkiego Starego Cmentarza zebrali się bliscy Joanny Agackiej-Indeckiej, łódzcy prawnicy i członkowie Obywateli RP, którzy w milczeniu wyrazili swój sprzeciw. Mieli ze sobą znicze, białe kwiaty i transparent "Uszanujcie zmarłych". - To odruch serca, zwyczajny ludzki akt protestu, że nie szanuje się woli rodziny i stosuje się środki nieadekwatne do celów. To akt protestu przeciwko temu, że nie szanuje się prywatności, a to jedno z naszych podstawowych praw wolności - mówił adwokat Dariusz Wojnar, cytowany przez polsatnews.pl.
Zobacz: OBURZENIE przed drugim pogrzebem Karpiniuka: Chcieli Sebastiana potraktować jak bezdomnego