Duda uniknął odpowiedzi na pytania
Pierwsza do mediów dotarła krótka relacja wideo ze spotkania trzech ekip: prezydenta USA, prezydenta Polski oraz szefa naszego rządu. Dr Mirosław Oczkoś uważa, że polscy politycy wypadli dobrze. - Prezydent Duda czytał po angielsku z kartki i dobrze, nie było wpadki. Z kolei premier Tusk mówił z głowy – zauważa Oczkoś.
Po kilkugodzinnych rozmowach w Białym Domu pierwszy do dziennikarzy wyszedł na chwilę Andrzej Duda. - Prezydent wygłosił oświadczenie - nietypowe dla niego, bo bez pauz. Można było odnieść wrażenie, że nie łapie powietrza. Powiedział to w zasadzie, co powinien. Treść przemówienia trzeba ocenić dobrze. Z tym, że to przemówienie było ekspresowe, na zasadzie ”wpadam, powiem co sądzę i spadam”. Jeśli pominie się w ocenie zawartość merytoryczną oświadczenia, to jednak było dość „plastikowe”. Zupełnie jak dobry uczeń w szkole, który mówi, to, czego się od niego oczekuje, a niewiele da się z tego zapamiętać – tłumaczy Mirosław Oczkoś.
- Trzeba przyznać, że nasz prezydent wyglądał dobrze, był uśmiechnięty. Nie zdecydował się odpowiadać na pytania dziennikarzy. Prawdopodobnie obawiał się pytań zadawanych po angielsku – uważa ekspert.
Kwaśniewski podsumował wizytę Dudy i Tuska w Stanach Zjednoczonych. „To nie była historyczna wizyta”
Tusk jest "wyślizgany" po Brukseli
A jak wypadł premier Tusk? - Szef rządu wyszedł do dziennikarzy jak amerykański polityk - z ręką w kieszeni, na luzie. To nie było przewidziane, ale było przemyślane i ewidentnie zagrane. Tusk jest ”wyślizgany”, więc postawił właśnie na to, co najlepiej potrafi. Chciał wypaść lepiej na tle przemawiającego wcześniej prezydenta Dudy, dlatego rozpoczął przemówienie po angielsku – zauważa dr Oczkoś.
Ekspert zauważa różnicę w „politycznej wadze” Andrzeja Dudy i Donalda Tuska. - Kariera w Strasburgu i Brukseli nadała Tuskowi ciężkości. W jego przemówieniu do mediów dwukrotnie i celowo (po polsku i angielsku) pojawiło się nazwisko Mikea Johnsona (spikera blokującego 60 mld dolarów dla Ukrainy) oraz uwaga, że będzie odpowiedzialny za ofiary w Ukrainie – komentuje Mirosław Oczkoś.