- Sytuacja jest pod kontrolą. Wszyscy pacjenci mają zapewniony dostęp do opieki lekarskiej - tak z zadziwiającym spokojem od kilku dni przekonuje minister zdrowia Konstanty Radziwiłł (60 l.). - Pan minister żyje chyba w innej rzeczywistości. 150 szpitali w całym kraju ma problem z ułożeniem grafików, bo rezydenci masowo rezygnują z dodatkowych dyżurów, a szef resortu twierdzi, że nie ma sytuacji krytycznej - oburza się Krzysztof Hałabuz, lekarz z Porozumienia Rezydentów. I wylicza, że tylko w jego przypadku liczba dyżurów zmniejszyła się o pięć (z dziewięciu na cztery). - Lekarze, którzy nie biorą udziału w proteście, muszą więc dyżurować za mnie. Na szpitalnym oddziale ratunkowym jeden specjalista obsługuje gabinet ortopedyczny i chirurgiczny. Nie ma możliwości, by pacjenci tego nie odczuli - oburza się.
Przez kryzys w służbie zdrowia są odwoływane wizyty u lekarzy lub przekładane zabiegi. Od środy nie pracuje oddział pediatryczny w Jędrzejowie. Zabrakło lekarzy, którzy mogliby opiekować się małymi pacjentami po godz. 15. - Boję się o swoje dzieci, czy jeśli będą chore, znajdzie się dla nich miejsce na pediatrii w Kielcach? Obawiam się, że trzeba będzie jeździć od szpitala do szpitala - mówi Magdalena Sala, mieszkanka Jędrzejowa i inicjatorka zbierania podpisów pod petycją do starosty przeciw likwidacji oddziału. Podpisało się pod nią ponad tysiąc osób. - Nic nie pomogło. Co jeszcze mamy zrobić, gdzie zadzwonić, żeby uratować ten oddział? - pyta retorycznie. A my wszystkim pacjentom, którzy muszą czekać w kolejkach, mają odwołaną wizytę u specjalisty lub operację, radzimy: zadzwońcie do ministra Radziwiłła i poinformujcie go, jak źle się dzieje. Może otworzy oczy. Tel.: 22 634 93 26.
Zobacz: Rezydentka WYZNAJE: Minister każe nam harować ponad siły