Burzliwa dyskusja o aborcji w Sejmie
W trakcie ośmiu godzin publicznego wysłuchania ustaw aborcyjnych przemawiali zarówno politycy, jak i aktywiści, pro- i antyaborcyjni. Choć wicemarszałkini Sejmu Monika Wielichowska (KO) zaapelowała do uczestników o "wyciszenie emocji", tych jednak nie zabrakło. W publicznym wysłuchaniu udział wzięło 30 organizacji i 307 osób. Każda organizacja miała cztery minuty na stanowisko, a osoby prywatne dwie minuty.
Kaja Godek: chcesz aborcji, abortuj się sam
Jako pierwsza przemawiała Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina. Stwierdziła, że liberalizacja prawa aborcyjnego to "masowe ludobójstwo Polaków". Aktywistka złożyła trzy wnioski, o dołączenie swojej fundacji do prac komisji, o zasięgnięciu pięciu autorytetów z dziedziny prawa konstytucyjnego, oraz o przedstawienie opinii publicznej skutków finansowych liberalizacji prawa aborcyjnego.
- Każdemu, kto chce aborcji, powiem dzisiaj: chcesz aborcji, abortuj się sam. My, obywatele, obrońcy życia, informujemy wysoką komisję, że wdrażamy monitoring waszych działań. Wszystko, co robicie, każdy wasz ruch będzie bacznie obserwowany - grzmiała Godek.
Przeciwko ustawie przemawiała również Grażyna Ewa Rybak z Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. Mówiła o aborcji jako "standardzie zabijania" i podkreślała, że poczęte dziecko "ma własny niepowtarzalny układ chromosomów, określoną płeć. [...] Takie dziecko jest odrębnym organizmem, nie jest ciałem kobiety."
Zwolenniczki liberalizacji przepisów aborcyjnych broniły ustaw. "Skazywanie kobiety na rodzenie dzieci, które będą cierpiały"
- To prawo [liberalizujące aborcję - dop. red.] nie ma na celu odpowiedzieć na pytanie, czy aborcja jest dobra, czy zła, czy jest moralna, czy nie [...]. Prawo jest wyłącznie od tego, żeby określić zakres ochrony prawnej kobiety. [...] Kobieta jest zawsze ważniejsza - mówiła mecenas Kamila Ferenc z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Z kolei radca prawna Magda Krzyżanowska-Mierzewska z Fundacji Damy Radę podkreślała, że brak możliwości legalnego i bezpiecznego zabiegu przerwania ciąży w sytuacjach, gdy wiadomo, że dziecko urodzi się chore jest "skazywaniem kobiety na rodzenie dzieci, które będą cierpiały", co jej zdaniem "sprzeniewierza się zasadom cywilizacji Zachodu". Podkreślała, że jest to "świadomym dążeniem do maksymalizacji cudzego nieszczęścia, bólu i cierpienia".
Dyrektorka Amnesty International w Polsce Anna Błaszczak-Banasiak stwierdziła natomiast, że jej organizacja uznaje na całym świecie prawo do aborcji za prawo człowieka.
- W żadnym z tekstów obowiązujących Polskę, umów międzynarodowych, nie występuje słowo "dentysta", a mimo wszystko nie mamy wątpliwości, że opieka stomatologiczna jest elementem prawa do opieki zdrowotnej, które przysługuje wszystkim Polakom i Polakom" - zaznaczyła. Dodała, że żadna z wiążących Polskę umów międzynarodowych "nie ustanawia praw płodu i już z całą pewnością nie robi tego konwencja ochrony praw dziecka.
Przeciwnicy aborcji skandowali "mordercy!"
Mariusza Dzierżawskiego z Fundacji Pro-Prawo do Życia w swoim przemówieniu przytoczył II wojnę światową, gdy niemieccy okupanci pozwalali na aborcję z krzeseł. Wtedy też przeciwnicy liberalizacji aborcji podnieśli kartki z napisem "Piekło dzieci" z wizerunkiem płodu i czerwoną błyskawicą. Z kolei zwolenniczki aborcji krzyczały "hej, hej, hej, aborcja jest okej", a w zamian za to aktywiści Pro-Life odpowiadali skandowaniem "Mordercy", oraz "Aborcja to zbrodnia". Po tym incydencie przewodnicząca komisji Dorota Łoboda zarządziła przerwę. Po niej grupa zwolenniczek liberalizacji aborcyjnego wyszłą z sali.
- Nie będziemy rozmawiać i negocjować warunków naszego zdrowia, życia, tego, czy możemy o sobie decydować z osobami, które nas nienawidzą [...] Moje ciało, moje życie to nie jest przedmiot debaty [...] Obiecali nam legalizację aborcji, a nie 12-godzinną debatę, czy moja koleżanka może o sobie decydować - powiedziała w rozmowie z PAP Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu.
Wrzało na sali. W tle "biała duma", "Hitler" i "antyaborcyjny cyrk"
Po wystąpieniach organizacji przemawiały osoby indywidualne. Dominika Ćwiek weszła na mównicę w koszulce "Pomagam w aborcjach", oraz z opakowaniem pigułek do przerywania ciąży. Kobieta stwierdziła, że w tej chwili ktoś robi sobie aborcję takim zestawem, a publiczne czytanie nazwała "antyaborcyjnym cyrkiem". Następnie dodała, że "podobnym cyrkiem" byłaby kampania referendalna o aborcji, oraz że "polityczki i politycy obecnej kadencji to tchórze, którzy nie potrafią wziąć odpowiedzialności". Wskazała również na Szymona Hołownie i Władysława Kosiniaka-Kamysza jako "przeciwników aborcji".
Z drugiej strony barykady, mocnych słów używała działaczka Fundacji Życie i Rodzina Marzyna Dobner, która porównała przerywanie ciąży do Holokaustu i działań Hitlera.
- Aborcja bez względu na motywację sprawcy jest zawsze morderstwem. Stanowi współcześnie jedyną realną zagładę dzieci, stanowi Holokaust dzieci. Nikt nie ma prawa ustalać, czy ktoś może, czy nie może żyć. Chcecie zabijać, zabijajcie się same - mówiła Dobner.
Wystąpienia zakłócił przedstawiciel Narodowego Odrodzenia Polski Paweł Ferdynus. Mężczyzna w koszulce z krzyżem celtyckim i falangą (logo NOP), przymocowanej do spodni saszetce z napisem "white pride" (ang. biała duma) został poproszony przez przewodniczącą Dorotę Łobodę (KO) o opuszczenie mównicy.
- Z tymi symbolami nie ma wystąpień publicznych. Sejm ani żadna przestrzeń publiczna nie jest miejscem do prezentowania takich symboli. Bardzo proszę o interwencję Straż Marszałkowską, jeśli pan nie będzie chciał opuścić sali - mówiła przewodnicząca.
Mężczyzna został wyprowadzony przez strażników.