Kamila Biedrzycka zaczęła wywiad od pytania o antyniemieckie nastawienie polityków Solidarnej Polski. - Taka polityka jest szkodliwa dla Polski i każdy, kto zna naszą historię, wie, jak kończyło się to dla nas, kiedy nasi sąsiedzi ze wschodu i zachodu postanawiali się sprzymierzyć się przeciwko nam. Dzisiaj takie zagrożenie nam nie grozi, ale cała retoryka antyniemiecka, którą stosuje minister Ziobro oraz Jarosław Kaczyński oparta jest o przekonanie, że Niemcy na pewno będą państwem demokratycznym, stosującym europejskie standardy i można grać im na nosie do woli. Ale nikt nie bierze pod uwagę scenariusza, w którym dochodzi w Niemczech do zwrotu i to w stronę, w którą nikt by nie chciał. W stronę, w którą mówiąc krótko, reprezentuje taka partia jak Alternative fur Deutschland, która jest tak samo eurosceptyczna co Solidarna Polska. Ta partia po przejęciu władzy demontuje UE i potem nic nie stoi na przeszkodzie, by jakiś niemiecki kanclerz pojechał do Moskwy i zawarł pakt, jak ten Ribentropp - Mołotow. To jest gra niebezpieczna. Polska nie jest mocarstwem, które może sobie pozwolić na konflikt równoległy z dwoma największymi sąsiadami. A tak się składa, że naszymi największymi sąsiadami byli są i pozostaną są Rosja i Niemcy - ocenił profesor.
Pytany o to, czy celem liderów Zjednoczonej Prawicy jest zwrócenie Polski na wschód, prof. Antoni Dudek odpowiedział przecząco. - Ja nie wypowiadam się na temat stanu umysłu Zbigniewa Ziobry, bo ten stan jest dla mnie zagadką. Natomiast jeśli chodzi o prezesa Kaczyńskiego, to nie podejrzewam go o to, że chciałby się zwrócić ku wschodowi. On zakłada, że można sobie budować kampanię w Polsce na retoryce antyniemieckiej. Za chwilę 1 września i prezes Kaczyński ogłosi słynny sporządzany od lata raport o stratach wojennych poniesionych przez Polskę w II Wojnie Światowej z powodu działań Niemiec i będzie żądał bilionowego odszkodowania od Niemiec i będzie budował na tym swoją kampanię do wyborów w przyszłym roku. Oczywiście on sam przyznał, że nie dożyje wypłat tych reparacji, ale prawda jest taka, że wierzy w to, że Niemcy zapłacą, co jest oczywiście bzdurą. Ale jest wiele ludzi w Polsce, którzy gotowi są w to uwierzyć.
Prowadząca zapytała profesora Dudka o poparcie dla PiS i czy wynika ono z węgla i gazu, czy może jeszcze czegoś. - W mojej opinii tej zimy w największym stopniu, choć nie wyłącznie od tego. Na poparcie będzie miała wpływ także inflacja i w którą stronę to będzie szło. To będzie też bardzo ważny czynnik. Cały czas ważnym czynnikiem jest też dalszy kierunek rozwoju konfliktu na wschodzie. Na razie można powiedzieć, ze ten konflikt uległ zawieszeniu, co wskazuje na długą, ciężką wojnę, co będzie też oddziaływało na stan świadomości Polaków. Jest jeszcze kwestia opozycji. Pamiętajmy, że jeśli Polacy mają - jakaś część wahających się Polaków - nie mówimy o twardych elektoratach, tylko o grupie kilkunastu procent, która zmienia front i wynik wyborów. Otóż te kilkanaście procent Polaków musi zobaczyć alternatywę. Po stronie opozycyjnej muszą zobaczyć współpracujących liderów zdolnych zbudować rząd koalicyjny alternatywny dla PiS. Widzę wielu polityków opozycji, którzy się cieszą na sondaże, gdzie za PiS jest mniejszość Polaków. Szkopuł jednak w tym, że ta większość, która nie jest za PiS, jest tak podzielona, że na razie nie wygląda do kooperacji. Żeby PiS stracił władzę, opozycja musi zacząć pokazywać, że jest w stanie kooperować. Tego nie widać i to też rzutuje na stan świadomości Polaków.
- Na razie na opozycji trwa walka polityczna. Walka wewnętrzna o wpływy. Donald Tusk próbuje zmarginalizować pozostałe 3 formacje i jak to będzie za długo trwało, to może się okazać, że Tuskowi uda się zmarginalizować te trzy formacje. Tyle tylko, że potem mu to nie da koalicji, bo okaże się że skala antagonizmu jest tak duża, że PiS będzie dalej rządził, tylko dlatego, że reszta podmiotów politycznych nie będzie się w stanie ze sobą porozumieć - podkreślił profesor.