Jak ustaliliśmy, żona posła PO i byłego wiceministra środowiska kilka dni temu odwiedziła Stanisława Gawłowskiego w areszcie. Widzenie jest raz w miesiącu i trwa 60 min. - Nic nie wolno mi przywozić dla męża. Chciał jakieś smakołyki, ale nie wolno nic wnosić. Mąż się trzyma, jest mu ciężko, wierzy, że prawda zwycięży - opowiada nam Gawłowska. Jej mężowi, podejrzewanemu o przyjęcie łapówki w wysokości co najmniej 175 tys. zł w gotówce i dwóch zegarków o wartości 25 tys. zł, grozi 10 lat więzienia. Gawłowski przebywa w celi z inną osobą. - Dostałam list od męża z aresztu. Napisał mi, że bardzo mnie kocha, że mogę pisać do niego, list jest bardzo osobisty. Pisze, że tęskni, że martwi się o mnie, o syna, o wnuki, o całą rodzinę. Że nie jest to łatwe i dobre miejsce, ale sobie jakoś radzi - dodaje żona prominentnego polityka Platformy. I wyznaje, że obawia się o jego życie. - Obawiam się, że coś się może stać mężowi. To, co się dzieje na komisariatach teraz . Boję się o życie męża. Ale mam nadzieję, że się nie odważą nic mu zrobić. Boję się, że gdzieś się potknie i coś mu się stanie, i okaże się, że to nieszczęśliwy wypadek. - mówi Gawłowska. I przyznaje, że po tym, jak jej mąż trafił do aresztu, posłowie PO jej nie opuścili. - Mam ciągle wsparcie Platformy, mogę liczyć na polityków tej partii - dodaje na koniec.
Zobacz: Giertych: Aresztem dla Gawłowskiego PiS przykrywa nagrody