Wołodymyr Zełenski w Polsce

i

Autor: PAP/Radek Pietruszka

Komenatarz "Super Expressu"

Zełenski w Warszawie. "Polska - kraj, do którego nie musi jechać po prośbie" - komentuje Tomasz Walczak

2023-04-05 20:00

Po raz pierwszy od rosyjskiego najazdu na Ukrainę prezydent tego kraju nie musiał jechać do stolicy obcego państwa po prośbie. Przyjechał do państwa, które od początku wojny bez hamletyzowania ruszyło Ukraińcom na pomoc. Przyjechał do społeczeństwa, które barbarzyńską rosyjską inwazję na sąsiedni kraj potraktowało jak osobistą obrazę - komentuje wizytę Wołodymyra Zełenskiego w Polsce dziennikarz "Super Expressu" Tomasz Walczak

Zełenski do Warszawy nie musiał jechać po prośbie

Długo oczekiwana wizyta Wołodymyra Zełenskiego w Polsce doszła w końcu do skutku. Po raz pierwszy od rosyjskiego najazdu na Ukrainę prezydent tego kraju nie musiał jechać do stolicy obcego państwa po prośbie. Przyjechał do państwa, które od początku wojny bez hamletyzowania ruszyło Ukraińcom na pomoc. Przyjechał do społeczeństwa, które barbarzyńską rosyjską inwazję na sąsiedni kraj potraktowało jak osobistą obrazę. Stąd wiele w czasie tej wizyty symboli, kurtuazji, poklepywania się po plecach, zapewnień o wspólnocie losu i deklaracji wzajemnej współpracy – spraw, które trudno może nazwać konkretami, ale które w relacjach między państwami i narodami są niezwykle ważne i ich roli w budowaniu zaufania nie sposób przecenić.

We wtorek ukraińscy dziennikarze dzwonili do mnie z prośbą o komentarz do nadchodzącej wizyty Zełenskiego. Pytali, czego można się po niej spodziewać. Raz, że sami nie bardzo wiedzieli, bo strona ukraińska o wizycie oficjalnie nie informowała i nie chwaliła się jej agendą. Dwa, że ciągłe jeszcze jest – zrozumiałe zresztą – oczekiwanie, że każde spotkanie z zagranicznymi przywódcami będzie nieść ze sobą kolejne przełomowe decyzje dotyczące zwłaszcza militarnego wsparcia dla walczącej Ukrainy. Padały pytania szczególnie o nowoczesne myśliwce. Kiedy tłumaczyłem, że będzie w tej wizycie więcej kurtuazji i symboliki niż twardego konkretu, dało się wyczuć w ich głosie pewne rozczarowanie, bo trudno będzie o atrakcyjne newsy z tej wizyta, a i Ukraina nadal czeka na przełomową decyzję w sprawie niezwykle potrzebnych dla jej planów ofensywy myśliwców bojowych.

Czy jednak traktować tę wizytę jako rozczarowanie, tak jak niektórych rozczarowała niedawna wizyta Joe Bidena w Polsce? Czy bez twardych konkretów można uznać ją za sukces? Co do tego nie można mieć wątpliwości. Wojna niezwykle zbliżyła nasze państwa i narody, a przyjazd Wołodymyra Zełenskiego do Warszawy przypieczętowuje specjalny status relacji polsko-ukraińskich i podtrzymuje dobry ich klimat w czasach wojennej zarazy. Widać, że przez ten dramatyczny rok dla Ukrainy i Ukraińców udało się coś, co chyba nie do końca udawało się w naszych relacjach przez 30 lat niepodległości naszego wschodniego sąsiada. Od 1991 r., kiedy Polska jako pierwsza uznała uznała niepodległość Ukrainy, relacje na poziomie państwowym były więcej niż poprawne, nawet jeśli okazjonalnie zdarzały się w nich poważne zgrzyty, jak choćby w ważnej z polskiego punktu widzenia kwestii zbrodni wołyńskiej.

Od 24 lutego polsko-ukraińskie relacje przestały być wyłącznie domeną nadających na podobnych falach przywódców państwowych, oficjalnych instytucji, ale weszła na rzadki poziom porozumienia między zwykłymi ludźmi. Doskonale klimat tych relacji nazwała Ołena Zełenska, która napisała w mediach społecznościowych, że wizyta w Polsce jest jak wizyta u drogich przyjaciół. Oddała tym nie tylko swoje odczucia, ale także przeświadczenie wielu Ukraińców, którzy w Polsce i Polakach widzą najbliższych przyjaciół; miejsce, w którym po ucieczce z ogarniętego wojną kraju mogą mimo wszystko poczuć się w Polsce jak w domu.