- Nie wiem, skąd wezmę pieniądze na syrop Valcyte niezbędny synowi do leczenia - zastanawia się Ewa Korcińska, mama pięcioletniego Bartka, któremu kilka miesięcy temu przeszczepiono serce. Chłopiec ma obniżoną odporność i musi być leczony przeciw wirusowi cytomegalii. Właśnie się okazało, że jedyny lek w formie syropu od stycznia będzie kosztował 817 zł! - Nie można go zastąpić tabletkami, bo syn nie jest w stanie ich przełknąć. A przecież bierze inne leki, potrzebuje rehabilitacji. Miesięcznie będziemy musieli wydać ponad 2 tys. zł na jego leczenie. Ta kwota nas przeraża! - dodaje mama.
Syrop drożeje wraz z każdą zmianą listy refundacyjnej, co wynika z przepisów ustawy. Jeszcze rok temu kosztował 3,20 zł, w maju rodzice płacili 558 zł, w listopadzie 785 zł.
- To efekt ustawy refundacyjnej, przyjętej przez poprzednią koalicję PO-PSL - podkreśla wiceminister zdrowia Marcin Czech (49 l.). Jednak opozycja uważa, że minister zdrowia powinien negocjować ceny z producentem leku. - Przez cztery lata moich rządów nie było możliwości, żeby światło dzienne ujrzała lista z drastyczną podwyżką cen leków, na które nie byłoby tańszego zamiennika. Syrop pozostawiliśmy w cenie 3,20 zł po bardzo ciężkich negocjacjach z koncernami farmaceutycznymi - podkreśla Bartosz Arłukowicz (45 l.), były minister zdrowia.
ZOBACZ TAKŻE: Radziwiłł oszczędza na pacjentach po przeszczepach