„Super Express”: – Część działających w Polsce ambasad wyraziła swoje poparcie dla sobotniej Parady Równości, która przeszła ulicami Warszawy. Pracownicy niektórych z nich wzięli nawet w niej udział. Część prawicy uważa, że to niedopuszczalne mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski. Rzeczywiście?
Prof. Dariusz Rosati: – Nie, przede wszystkim udział pracowników tej czy innej ambasady jest ich prywatną inicjatywą. Nie występowali tam jako przedstawiciele swoich placówek dyplomatycznych.
– W mediach społecznościowych choćby ambasada USA chwali się jednak swoim uczestnictwem.
– Nie powinno być to traktowane jako manifestacja polityczna czy mieszanie się w sprawy wewnętrzne Polski. Taka manifestacja nie jest za czy przeciw jakiejś decyzji rządu, ale za otwartością, tolerancją i równouprawnieniem. U jej podstaw leżą więc ogólne zasady, które jako członek UE czy NATO wyznajemy.
– A nie dziwi pana trochę to, że dyplomaci amerykańscy uczestniczyli w Paradzie Równości? W końcu i obecna administracja, i większość w Kongresie to dość radykalni konserwatyści.
– Dlatego mówię, że nie traktowałbym tego jako oficjalne stanowisko władz tych państw, a raczej jako osobiste przekonania dyplomatów. Przedstawiciele ambasad nie opowiadali się przecież za szczegółowymi rozwiązaniami, np. małżeństwami osób tej samej płci. Widziałbym w tym przede wszystkim udzielenie poparcia pewnym wartościom.
– Dobrze wszyscy wiemy, że prawa osób LGBT to nie tylko w Polsce temat bardzo polityczny, a stosunek do nich jest jednym z fundamentów tożsamości obozu rządzącego. Chcąc nie chcąc, ambasady rzuciły pewne wyzwanie PiS.
– Wiemy wszyscy, że PiS ma obsesję ciągłego atakowania jego rządu ze wszystkich stron. Że wszędzie pełno jest wrogów i spisków. Radzę PiS, żeby wyluzował i nie traktował wsparcia dyplomatów dla Parady Równości jako wyzwania, które mu rzucono. To nie jest żaden atak na nasz kraj i na rząd. Politycy rządzącej partii zdają sobie chyba sprawę, że w kwestiach światopoglądowych coraz bardziej ich stanowisko jest w Unii Europejskiej mniejszościowe. Przecież małżeństwa osób tej samej płci dopuszcza kilkanaście krajów Wspólnoty.
– I co? Nie jest to kolejny odcinek serialu pt. „Ulica i zagranica”?
– (śmiech) Nie, już przestańmy z tym zużytym sloganem. Kraje Zachodu interesują się polskimi sprawami, bo jesteśmy częścią tego świata. A zresztą od czasów Solidarności uważam, że ulica i zagranica odgrywają pozytywną rolę w obronie polskiej wolności.
Rozmawiał Tomasz Walczak