Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak komentuje: Trump przekona Kima do rozbrojenia?

2018-06-12 5:05

Oczy całego świata zwrócone są dziś na Singapur, gdzie ma dojść do bezprecedensowego – i wszyscy mają nadzieję, przełomowego – spotkania przywódców USA i Korei Północnej. Spotkania, które już miało się nie odbyć, bo jeszcze pod koniec maja Donald Trump uznał, że „ogromny gniew i otwarta wrogość” w komunikatach płynących z Pjongjangu go uniemożliwiają. Czego się po nim spodziewać?

Oczywiście, wszyscy mają nadzieję przede wszystkim na wyrzeczenie się przez północnokoreański reżim broni atomowej. Liczą na to Amerykanie, ale o osiągnięcie w tej sprawie sukcesu będzie niezwykle trudno. Trump, zrywając niedawno podobne porozumienie z Iranem, które wypracowała jeszcze administracja Obamy, nie dodaje sobie wiarygodności. Dla Kim Dzong Una broń atomowa jest jedyną kartą przetargową w rozmowach z zagranicą i swego rodzaju gwarantem nietykalności. Podpisanie układu o rozbrojeniu z człowiekiem, który podejmuje ważkie decyzje polityczne w zależności od tego, którą wstanie nogą, może okazać się dla Pjongjangu niekorzystne i możliwe, że Kim się po prostu na nie nie zgodzi. Tym bardziej że może mu utrudnić dalsze negocjacje dotyczące zniesienia sankcji wobec Korei Północnej, które trzymają ten kraj w skrajnej biedzie. Do tego trzeba go będzie przekonać, że nie podzieli losu Saddama Husajna czy Muammara Kaddafiego, których z pomocą USA obalono, mimo że wyrzekli się nuklearnych ambicji. Wygląda więc na to, że do wyjazdu z Singapuru Trump i Kim raczej w sprawie rozbrojenia atomowego się po prostu nie dogadają. A szczyt gładko przejdzie w wielomiesięczny serial negocjacyjny, w którym dodatkową zmienną będzie sojusz amerykańsko-południowokoreański, który Kim uważa za zagrożenie dla siebie.

Ze strony Amerykanów jest też nadzieja, że uda się w końcu oficjalnie zakończyć konflikt zbrojny na Półwyspie Koreańskim. Mimo zawieszenia broni z 1953 r. obie Koree oficjalnie znajdują się bowiem w stanie wojny. Wydaje się, że w tej materii o porozumienie będzie łatwiej niż w sprawie broni atomowej, a już samo to byłoby ogromnym przełomem. Biorąc jednak pod uwagę nieprzewidywalność zarówno Trumpa, jak i Kima, możemy spodziewać się w zasadzie wszystkiego. Ogromne ego oraz niestabilność emocjonalna i polityczna obu panów może doprowadzić do wielkiego przełomu albo wielkiego fiaska szczytu. Wkrótce przekonamy się, który scenariusz się sprawdzi.